Dziś dramatycznie brakuje miejsc dla przewlekle chorych, za to na oddziałach okulistycznych czy położniczych jest ich nawet o połowę za dużo. Zmiany są więc nieuniknione. Na ujawnienie projektu wszyscy czekali w napięciu, bo tworzenie sieci może oznaczać likwidację lub przekształcenie szpitali, które do sieci nie wejdą. Tylko szpitale z sieci będą miały gwarancję kontraktów - i pieniędzy - z NFZ.
Szpitale spodziewały się, że projekt będzie zawierał kryteria, które pozwolą ocenić, czy wejdą do sieci, czy nie. Tymczasem jest ogólnikowy: pod uwagę brana będzie m.in. liczba i wykorzystanie łóżek, rodzaj udzielanych świadczeń, poziom opieki, warunki techniczne czy sytuacja finansowa. Szczegółowe wymagania minister ma określić później, w rozporządzeniu. Pierwszeństwo w sieci będą miały szpitale realizujące ważne zadania związane z ratownictwem medycznym, a także placówki prowadzące badania naukowe i ośrodki wysokospecjalistyczne. Pozostałe ZOZ-y będą mogły liczyć na wejście do sieci, jeśli zobowiążą się do opracowania i wdrożenia programów dostosowawczych. - Co do idei i celu tworzenia sieci, projekt spełnia oczekiwania. Ale nie ma w nim słowa o kosztach tych programów, a sądzę, że będą to kwoty niebagatelne i trzeba je będzie uwzględnić w budżecie państwa lub organów właścicielskich - zauważa Przemysław Smulski, który w Zarządzie Województwa Wielkopolskiego odpowiada za podległe urzędowi 25 szpitali.
Ostateczne decyzje o włączeniu do sieci podejmować będzie minister zdrowia. Pod uwagę ma wziąć opinie regionalnej rady ds. szpitalnictwa i krajowej rady ds. szpitalnictwa. Kluczowe pytanie dotyczy więc składu rad. Wejdą do nich przedstawiciele resortu zdrowia, MON, MSWiA, związku powiatów, związku województw, uczelni medycznych i NFZ.
Właściciele szpitali obawiają się, że to fikcja. - Akademie medyczne czy powiaty nie będą miały wpływu na funkcjonowanie swoich placówek ani nawet na tworzenie dla nich programów dostosowawczych - obawia się Smulski. - Za to minister będzie miał władzę absolutną, tym bardziej że upolitycznione rady nie będą skłonne mu się przeciwstawiać - zauważa Ewa Kopacz (PO), szefowa sejmowej komisji zdrowia.
Minister Religa inaczej jednak ocenia swoją rolę. - Decyzje będą podejmowały rady ds. szpitalnictwa. Minister zdrowia nie będzie decydował, który szpital wejdzie do sieci, a który nie - tłumaczył wczoraj dziennikarzom.
Nowością zawartą w projekcie jest plan monitorowania szpitali nie tylko pod względem wyników ekonomicznych, ale również pod względem jakości świadczeń. Wcześniej nikt nie sprawdzał, czy szpitale dobrze leczą. Projekt zakłada, że zajmie się tym Centrum Monitorowania Jakości w Ochronie Zdrowia. Miarą efektów leczenia będzie z kolei wskaźniki "zachorowalności, śmiertelności, komfortu życia i satysfakcji pacjenta".
Szpitale w nowej strukturze zaczną działać dopiero w 2008 r. Przyszły rok będzie czasem przygotowań. - Mam nadzieję, że do końca roku projekt będzie już zatwierdzony przez rząd - zapowiada wiceminister Bolesław Piecha.