Kazimierz Marcinkiewicz sypie prezentami

Przed drugą turą wyborów prezydenckich w Warszawie rozsypał się worek z prezentami Kazimierza Marcinkiewicza

Kandydat PiS do stołecznego ratusza ma tylko 4 proc. przewagi nad Hanną Gronkiewicz-Waltz (PO). W pierwszej turze otrzymał 38,67 proc. głosów. Sondaże pokazują, że może przegrać, jeśli nie przekona licznych niezdecydowanych oraz zwolenników trzeciego w Warszawie Marka Borowskiego z centrolewicy.

Komisarz Warszawy zaczął więc rozdawać miejskie pieniądze. Sięga też po fundusze rządu, Unii Europejskiej, a nawet spółki podległej skarbowi państwa. Wczoraj obiecał Związkowi Nauczycielstwa Polskiego i oświatowej "Solidarności" po 100 zł dla woźnych, kucharek, dozorców i sekretarek, których jest ok. 10 tys.

Dziś ogłosi projekt przyszłorocznego budżetu miasta, a w nim wyższe o blisko 70 zł dodatki motywacyjne dla 22 tys. warszawskich nauczycieli.

Miejskie Biuro Finansów Oświaty zapowiedziało z kolei, że dwa dni przed II turą mija termin zgłoszeń studentów z ubogich rodzin. 83 z nich może liczyć na stypendia fundowane przez Unię Europejską.

Wczoraj dostali też strażacy - nowy wóz z 47-metrowym podnośnikiem. A także policjanci. Dla nich Marcinkiewicz miał motocykl z wideoradarem. Przy okazji pochwalił się, że jest już po słowie z PZU, by obniżyć w Warszawie najwyższe w kraju stawki ubezpieczenia OC. Powód? Spadająca liczba wypadków i kradzieży.

Jest też coś dla przeciwników motoryzacji. Marcinkiewicz powtarza, że załatwia z PiS-owskim ministrem transportu Jerzy Polaczkiem odsunięcie autostrady A2 o 40-50 km na południe od Warszawy.

Co na to Hanna Gronkiewicz-Waltz? - W składaniu obietnic Kazimierz Marcinkiewicz ma duże doświadczenie. Zaczął rok temu w exposé rządu, z którego wyszło zero. Po Warszawie chodzi już nawet powiedzenie: nikt ci tyle nie da, ile Marcinkiewicz naobiecuje.