System handlu zanieczyszczeniami nie działa

Komisja Europejska zapowiada duże zmiany w unijnym systemie handlu zezwoleniami na emisję gazów cieplarnianych. Na razie ten system zupełnie nie działa

Obowiązujący od stycznia 2005 r. system handlu emisjami miał pomóc UE zrealizować swoje zobowiązania ekologiczne wynikające z protokołu z Kioto - umowy międzynarodowej o redukcji emisji gazów cieplarnianych.

Zasada działania systemu była prosta: państwa rozdawały firmom (początkowy tylko tym z kilku wybranych branż, takich jak np. elektroenergetyka, hutnictwo) pozwolenia na emisję dwutlenku węgla (CO2). Pozwoleń tych byłaby tylko określona ilość. Ta firma, która chciałaby wypuścić do atmosfery więcej CO2, niż wynosił jej limit, musiałaby dokupić na wolnym rynku dodatkowe pozwolenia.

Taki model miał promować te przedsiębiorstwa, które inwestują w technologie bardziej przyjazne środowisku.

Tyle teoria, bo praktyka okazała się zupełnie inna. Pierwsze dwa lata działania systemu (2005 i 2006) pokazały, że państwa UE dały swoimi firmom więcej limitów, niż trzeba było. Efekt był taki, że cena pozwolenia na emisję jednej tony CO2 zaczęła spadać. W poniedziałek osiągnęła najniższy kurs w historii - 8,5 euro (a jeszcze rok temu przekraczała 20 euro). Biorąc to pod uwagę, nietrudno zrozumieć wściekłość Stavrosa Dimasa, unijnego komisarza ds. środowiska, który ostro skrytykował państwa członkowskie za to, że próbują recydywy, na lata 2008-12 znów chcąc przyznać hojne limity dla swoich fabryk. Zwłaszcza Polska i Francja. Komisja Europejska już zapowiedziała, że takich limitów nie zaakceptuje. Jest przekonana, że system handlu emisjami zostanie uratowany, gdy cena rynkowa "pozwoleń" stanie się bardziej atrakcyjna. A to nastąpi wtedy, gdy liczba wydanych pozwoleń zostanie radykalnie ograniczona. Bruksela podkreśla, że nie popełni tego samego błędu co w 2005 i 2006 r., gdy zgodziła się na zbyt duże limity emisji gazów cieplarnianych.

Co oznacza, że polskie firmy prawdopodobnie nigdy nie będą mogły zarobić spodziewanych kokosów na sprzedaży swoich "nadwyżek" pozwoleń.

Bruksela wciąż wierzy, że system handlu emisjami da się uratować - i w poniedziałek przedstawiła propozycje jego reformy (która weszłaby w życie po 2013 r.). Najważniejszą zmiana byłoby włączenie do systemu nowych gazów (m.in. N2O) oraz kolejnych krajów - m.in. Norwegii i Islandii.