Przewaga rządzących w mediach publicznych występowała od lat, ale po raz pierwszy opozycja dostała tak mało czasu. To efekt opanowania tych mediów przez PiS i jego koalicjantów.
Fundacja Batorego na trzy tygodnie przed dniem wyborów posadziła przed telewizorami dziennikarzy, którzy codziennie oglądali główne wydania "Wiadomości" w TVP 1, "Panoramy" w TVP 2 oraz programy informacyjne w pięciu wybranych ośrodkach regionalnych TVP (w Białymstoku, Krakowie, Szczecinie, Gdańsku i Warszawie).
Każdy dziennik oglądały trzy osoby, analizowały materiały wyborcze oraz te, które nie były wprost związane z wyborami, ale mogły wpływać na decyzje wyborców, bo dotyczyły kandydatów (np. udział Kazimierza Marcinkiewicza, p.o. prezydenta Warszawy i kandydata PiS na prezydenta stolicy w otwarciu wiaduktu przy ul. Marsa, uruchomieniu wspólnego biletu na przejazdy PKP i komunikacją miejską, czy kwiaty dla Sudanki, która urodziła dziecko w tramwaju).
Programy informacyjne TVP obserwowano wedle schematu międzynarodowych organizacji monitorujących przebieg wyborów w Unii Europejskiej i USA.
Z danych zebranych przez obserwatorów Fundacji przez te trzy tygodnie wynika, że w telewizyjnej "Jedynce" materiały o PiS stanowiły aż 65 proc. czasu poświęconego wyborom, o Samoobronie - 19 proc, a LPR - 38 proc. O Platformie Obywatelskiej - 35 proc., a o koalicji Lewicy z Demokratami - 19 proc. (Wyniki nie sumują się do 100 proc., bo często jeden materiał dotyczył kilku partii.)
Także w "Dwójce" najczęściej pojawiali się politycy rządzącej koalicji, choć dysproporcja w stosunku do opozycji jest nieco mniejsza: PiS - 58 proc., Samoobrona - 21 proc., LPR - 39 proc., PO - 48 proc., Lewica i Demokraci - 37 proc.
- Nigdy tak źle nie było - mówi medioznawca prof. Wiesław Godzic.
Niezależnie od monitoringu Fundacji Batorego analizował razem z dr. Zbigniewem Bauerem na zlecenie rady programowej TVP główne dzienniki TVP, TVN i Polsatu przez jeden z wyborczych tygodni (16-22 października).
- Gdy przyjrzeć się statystykom obecności partii, to wyraźnie widać, że "Wiadomości", więcej czasu poświęcają władzy niż opozycji.
Prof. Godzic pytany, czy "Wiadomości" są propisowskie, odpowiada: - Starają się udawać obiektywizm. Dokładają rządowi tam, gdzie nie chodzi o coś poważnego, jak chociażby w sprawie przystanku PKP we Włoszczowie, który pomógł wybudować minister Gosiewski, a tam, gdzie chodzi o poważne sprawy, już krytyczni nie są, raczej przestraszeni, ostrożni. Dlatego nazywam to "udawanym obiektywizmem" - mówi.
Ale zastrzega, że trudno na podstawie jednego tygodnia uznać, czy to ewidentne faworyzowanie władzy albo bagatelizowanie informacji dla władzy niekorzystnych, świadome działanie czy tylko błędy.
Fundacja Batorego przeanalizowała także "Kurier warszawski" nadawany w TVP 3 o 18. Najczęściej i najwięcej "Kurier" informował o PiS - 77 proc. materiałów wyborczych dotyczyło tej partii.
Lewica i Demokraci - 31 proc., PO - 30 proc., LPR - 10 proc., Samoobrona - 6 proc.
Ze szczegółowych analiz wynika, że aż 90 proc. zapowiedzi najważniejszych tematów "Kuriera" dotyczyło PiS, który na prezydenta stolicy wystawił Kazimierza Marcinkiewicza. Tylko 25 proc. zapowiedzi dotyczyło Lewicy i Demokratów, 22 proc. - PO, LPR i Samoobrony - po 6 proc.
- Marcinkiewicz codziennie jest tam, gdzie kamery i mikrofony - zauważają autorzy raportu Fundacji Batorego. I wyliczają: na budowie nowego szpitala na Ursynowie, na Stadionie Dziesięciolecia, gdzie ma powstać nowy stadion narodowy, w zabytkowej fabryce wódek, która zamieni się w ośrodek artystyczny.
Raport zwraca uwagę, że "Kurier warszawski", omawiając innych kandydatów, używał określeń: "obiecał", "zapowiedział", "zobowiązał się". O Marcinkiewiczu inaczej. Np. tak: "To największe polskie targowisko ma stać się narodowym centrum sportu. Zdaniem premiera, ministra sportu i prezydenta Warszawy będzie już tak za cztery lata".
- Czyli stanowczo "będzie", nie "ma być" czy "obiecują, że będzie". Widz otrzymuje jasny przekaz, że coś już się zdarzyło - czytamy w raporcie.
Jak wynika z badań prowadzonych od kilkunastu lat przez biuro programowe TVP, przewaga informacji o rządzących nad informacjami o opozycji to sytuacja typowa nie tylko dla przedwyborczych tygodni.
Władza częściej i dłużej niż opozycja pokazywała się w telewizji publicznej niemal zawsze, bez względu na to, kto był prezesem TVP, a kto premierem. Po prostu rządzący częściej niż opozycja komunikują swoje decyzje, a telewizja publiczna musi o tym informować.
Dlatego ważne jest, jakie są proporcje między czasem, jaki dostają w TVP przedstawiciele obozu władzy i opozycja.
Z najnowszych danych biura programowego (dotyczących całego września tego roku) wynika, że we wszystkich programach informacyjnych i publicystycznych TVP koalicja dostała około 6 godzin, tyle samo dostał rząd, prezydent, ich ministrowie i marszałek Sejmu. PO zaś tylko 1,5 godziny, SLD - 28 minut, a PSL - 35 minut. Za poprzednich prezesów TVP nie było aż takich dysproporcji.