Kowboje z Dzikiego Wschodu

Mitch & Mitch to ostatni kowboje. Tyle że pochodzą nie z Dzikiego Zachodu, lecz z Republiki Kartoflanej. Ci rewolwerowcy ze Wschodu od początku stawiali na image mocno zmistyfikowany. Na koncertach pojawiali się w przebraniach najczęściej kowbojów, ale też np. Świętych Mikołajów. Ze sceny mówili tylko po angielsku (z amerykańskim akcentem), stronili od wywiadów. Zespół tworzą uznani polscy muzycy (m.in. członkowie grup Starzy Singers, Baaba i Pogodno), ale przedstawiają się tylko imieniem Mitch (w rozmaitych wariacjach, jak Mrs. Mitch, Serious Mitch czy Mitch Carpenter). Swoją muzykę nazwali country & eastern.Popularność zdobyli dzięki szalonym, nieprzewidywalnie dowcipnym, profesjonalnym koncertom jak ten na Pikniku Country.

Do drugiej płyty zespół dołączył ulotkę (oczywiście anglojęzyczną), według której 12 nowych piosenek to przeróbki utworów muzycznych idoli Mitch & Mitch. - Zaprzeczenie ich wielkiemu wpływowi na naszą pracę świadczyłoby o naszym zakłamaniu i fałszywej dumie: cechach, na które nie ma miejsca we współczesnej sztuce - piszą muzycy. Wciąż grają country, ale zespół zapuszcza się też w inne rejony muzyczne. Warszawski folk sprzed wojny, mambo zasłyszane w hotelowej windzie w Singapurze, żydowski blues-grass rodem z Nowego Meksyku lat 20., japoński blues i portugalskie tango - prawdziwie kosmiczna mieszanka.

To niewątpliwie album bardziej wyrafinowany muzycznie. Czy osiągnie kultowy status poprzednika? Debiut ("Luv Yer Country" z 2003 r.) pękał w szwach od hitów. Tu jest ich mniej. Mniej też "pijackich hymnów" stworzonych po to, by tłum wykrzykiwał je na koncertach. Ale całość porywa. Publiczność, którą wychował już sobie zespół, to tak naprawdę wyrobieni słuchacze. Na imprezowych koncertach Mitch & Mitch bawią świetnie także dlatego, że wiedzą, że to wszystko świetny żart. I potrafią docenić instrumentalną maestrię zespołu. Bo z muzyki można sobie żartować, ale trzeba to robić zawodowo.

Mitch & Mitch

12 Catchy Tunes (We Wish We Had Composed)

wyd. Lado ABC 2006