Krótki film o zabijaniu Saddama

Wiadomość o skazaniu Saddama Husajna na karę śmierci zburzyła mój niedzielny spokój. Przed oczami znów stanął obraz sprzed trzech lat: betonowe ściany, rdzewiejąca zapadnia i dwa metalowe haki jak w rzeźni. Z jednego wciąż zwisał kołysany niewidzialnym wiatrem gruby sznur. Tu jeszcze kilka dni temu z woli Saddama wieszano ludzi.

Był koniec kwietnia 2003 r., opustoszałe więzienie Abu Ghraib w Iraku. Iraccy strażnicy i więźniowie już z niego uciekli, Amerykanie jeszcze go nie przejęli. Spacerowaliśmy po wypalonych biurach i ogołoconych celach, gdzie ludzie mościli sobie posłania na zapleśniałych kawałkach tektury. Zaglądaliśmy do ciemnych i wilgotnych cel śmierci, gdzie na zimnej podłodze ludzie umierali za życia wśród własnych ekskrementów, zanim jeszcze strażnicy zaciągnęli ich na miejsce kaźni.

Saddam Husajn uczynił niewyobrażalną ilość zła. A jednak nie chciałabym, żeby zawisł teraz na tym samym sznurze. Bo uważam, że ludzkie życie jest zbyt wielką wartością - i tajemnicą - żeby uzurpować sobie prawo do odbierania go.

I smutno mi się zrobiło po lekturze porannej prasy, z której wynika, że właściwie wszyscy są za tym, żeby jednak zawisł.

W "Gazecie" Mariusz Zawadzki pisze: "Obrońcy praw człowieka już piszą petycję, żeby ratować skazańca. Łatwo jest pryncypialnie odrzucać karę śmierci, siedząc przed telewizorem w spokojnym i w miarę praworządnym kraju w środku Europy XXI w.". W "Rzeczpospolitej" Jerzy Haszczyński: "Nie powinniśmy mieć wątpliwości do samego wyroku. Nazywa rzeczy po imieniu - jest karą za zbrodnie". A Cezary Michalski w "Dzienniku": "Ten okrutny wyrok wydali sami Irakijczycy. Mieli do tego prawo". I nawet człowiek o tak gołębim sercu jak Hatif al Janabi, iracki poeta mieszkający w Polsce, mówi "Rzeczpospolitej", że to słuszny wyrok.

Rozumiem ból i pragnienie sprawiedliwości al Janabiego. Zgadzam się z Haszczyńskim, że Irakijczycy innego wyroku by nie zrozumieli. I z Zawadzkim też się zgadzam prawie w każdym słowie.

Ale jakoś smutno, że w kraju, który uczynił taki wysiłek, żeby odrzucić depczący ludzką godność system komunistyczny i wejść do demokratycznego klubu Unii Europejskiej, nikt nie potępił kary śmierci. Prezydent i premier uznali, że skoro obowiązuje ona w irackim kodeksie, to wszystko w porządku, a minister Radek Sikorski stwierdził z tej okazji wręcz: "Ponad 70 proc. Europejczyków jest za karą śmierci. Tymczasem elity europejskie wymyśliły sobie, że będą przeciwko, i potem się dziwią, że są uważane za wyalienowane i niedemokratyczne".

"Wymyślił" to sobie także Kościół katolicki, dla którego życie ludzkie dane od Boga jest nienaruszalne od poczęcia aż do zgonu. "Według mnie karanie zbrodni drugą zbrodnią, a tym jest zabicie w zemście, znaczy, że jesteśmy wciąż na etapie "oko za oko, ząb za ząb"" - powiedział po wyroku na Saddama przewodniczący Papieskiej Rady "Iustitia et Pax" kard. Renato Martino. "To Bóg dał nam życie i tylko Bóg może je odebrać". Także niewierzący mogliby się podpisać pod tymi słowami w imię szacunku dla życia.

Może to przypadek, ale z moich porannych lektur wyszło na to, że Polska zajmuje dziś miejsce w populistycznej awangardzie Europy.

A betonowe ściany i rdzewiejąca zapadnia w rządzonym przez bliskowschodniego dyktatora Iraku wyglądały dokładnie tak samo jak w komunistycznym więzieniu w "Krótkim filmie o zabijaniu", jednym z najważniejszych artystycznych manifestów przeciwko karze śmierci. Może dlatego robiły takie wrażenie.