Miejską kablówkę zdominował burmistrz

W miejskiej kablówce w Krośnie Odrzańskim komitety wyborcze nie mogą emitować swoich spotów reklamowych. Nie zgodził się na to burmistrz. - Sam nic na tym nie traci. Jest częstym gościem w telewizji - złoszczą się inni kandydaci

Od kilku tygodni w rozgłośniach radiowych i stacjach telewizyjnych aż huczy od haseł kandydatów do sejmiku, rady miasta czy na fotel prezydenta.

W krośnieńskiej telewizji miejskiej ich nie ma. Dlaczego ? Andrzej Chinalski, burmistrz gminy Krosno Odrzańskie - także koncesjonariusz miejskiej telewizji "Krośnieńskie Wiadomości" - podjął decyzję, że w programie nie będzie spotów wyborczych kandydatów, choć chętnych do zareklamowania się w telewizji jest sporo.

- Chcieliśmy wykupić czas antenowy, zlecić telewizji nagranie reklamówek. Na tym lokalna kablówka by tylko zarobiła! W redakcji usłyszeliśmy jednak, że to niemożliwe - opowiadają Marek Cebula, kandydat na burmistrza Krosna Odrzańskiego i Janusz Marciniak, kandydat PO do rady powiatu (obaj są miejskimi radnymi ). - To chore. Burmistrz zabronił emisji reklamówek, bo boi się konkurencji. Sam wie, że i tak w telewizji będzie się pojawiać. Stacja jest pod jego czujnym okiem, niepochlebnych laurek mu nie wystawia - na dowód Cebula i Marciniak podają serwis wiadomości sprzed dwóch tygodni. - Burmistrz wypowiadał się prawie w każdym materiale. Burmistrz organizuje turniej piłkarski ochotniczych strażaków, burmistrz wręcza nagrody nauczycielom. Promuje swój wizerunek, nie pozwalając innym kandydatom się pokazać. A właścicielem kablówki jest gmina! To my wszyscy łożymy na jej utrzymanie, nie może być tak, że burmistrz traktuje ją jak prywatny folwark - mówią.

"Radosna" telewizja burmistrza

W 2002r. Cebula i Marciniak zostali radnymi i weszli też do rady programowej telewizji. Nie zagrzali tam długo miejsca. Po roku wylecieli z hukiem. - Chcieliśmy przedstawiać rzeczywistość: i dobre strony działania gminy, i te złe. Ale usłyszeliśmy, że telewizja ma być radosna i wychwalać dobre strony - opowiada Janusz Marciniak. - Czara goryczy przelała się, kiedy zjawiliśmy się z kamerą w świeżo oddanej hali widowiskowej. Dostaliśmy cynk, że w sali konferencyjnej ludziom posypał się na głowy tynk z sufitu! News nie został wyemitowany, redaktorzy tłumaczyli się odgórną decyzją. Wiadome było, że burmistrz chwalił się szumną inwestycją, a tu taka plama!

Radni wywalczyli, by w telewizji były retransmitowane sesje rady miasta. Ale po kilku miesiącach zdjęto program z anteny. - To źle wpływało na wizerunek burmistrza. - To dobry, ale nerwowy człowiek. Zdarzało się, że wyrwało mu się z mównicy "kurde mol", raz kiedyś rzucił okularami - wspominają radni. - Zdecydowano, że transmisja z sesji rady miasta ograniczy się tylko do interpelacji i pytań radnych. Nam tłumaczono, że abonentów nudzi przydługa sesja, a to przecież było lepsze od niejednego kryminału!

Kiedy w ub. piątek zjawiliśmy się w krośnieńskim magistracie, nie zastaliśmy ani burmistrza, ani redaktora naczelnego "Krośnieńskich Wiadomości". W sekretariacie powiedziano nam, że burmistrz pojechał na spotkanie do Dychowa. Tam też "kręci" materiał redaktor naczelny.- Przygotowywaliśmy newsa ze spotkania stowarzyszeń ds. osób niepełnosprawnych. Zapewniam, że nie było ani słowa o burmistrzu - zarzeka się Jacek Patalas, redaktor naczelny "Krośnieńskich Wiadomości".

Przyznaje, że w przedostatnim wydaniu burmistrz wystąpił kilka razy, ale nie dlatego, że zbliżają się wybory. - Nie lansujemy go, tylko pytamy o zdanie, kiedy wymaga tego dobro materiału - tłumaczy.

"To nie byłoby sprawiedliwe"

Andrzej Chinalski, burmistrz Krosna Odrzańskiego twierdzi, że choć jest koncesjonariuszem stacji, to nie on podjął decyzję o tym, by zrezygnować z emisji spotów wyborczych. - To decyzja rady programowej, zasiadają w niej radni, policjanci, wojskowi. Popieram ich zdanie. To nie byłoby sprawiedliwe wobec niektórych kandydatów, którzy nie mogliby wykupić reklam, bo w ich okręgu nie działa telewizja. W gminie jest 15 tys. osób uprawnionych do głosowania, a gniazd z przyłączami kablówki tylko 2,3 tys. Poza tym cennik za reklamy jest bardzo niski. Oceniam wpływy na góra 2 tys. zł. Jestem tak samo często w telewizji, jak inni radni, nie nadużywam swojego stanowiska - zapewnia.

Marek Cebula i Janusz Marciniak dali pod ocenę decyzję burmistrza o zakazie emisji spotów wyborczych prawnikowi. Tłumaczyli, że zadaniem miejskiej telewizji jest m.in. propagowanie samorządności i informowanie lokalnej społeczności.

- Burmistrz na jednej z sesji wytłumaczył tylko, że spotów nie będzie i tyle. To żadne tłumaczenie, że zbyt mało mieszkańców ma do niej dostęp. Co z tymi abonentami, którzy płacą za program, a nie mogą się dowiedzieć się, jakich mają kandydatów? - opowiadają. Wyliczają, że w przeciętnym domu telewizję oglądają dwie-trzy osoby dorosłe. Co daje ok. 7 tys. mieszkańców uprawnionych do głosowania.

- Brak zgody na emisję audycji wyborczych przez nadawcę, czyli gminę, może stanowić naruszenie warunków koncesji. Ordynacja wyborcza w art. 79 mówi jasno, że każdy komitet wyborczy może w okresie od piętnastego dnia przed wyborami do dnia ogłoszenia ciszy wyborczej odpłatnie rozpowszechniać audycje wyborcze w programach publicznych i niepublicznych nadawców radiowych i telewizyjnych. W tej kategorii mieści się gmina Krosno Odrzańskie - pisze Stefan Mazurkiewicz, szczeciński radca prawny.

Sprawę zgłosiliśmy Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji. - Sprawdziliśmy stan prawny krośnieńskiej telewizji. To niepubliczna rozgłośnia, nie możemy jej zobligować do tego, by emitowała spoty wyborcze. Takie obowiązki mają tylko stacje publiczne - opowiada Aneta Jamorek, rzecznik prezesa KRRiT.

Zapewnia jednak, że Rada będzie kontrolować, czy niektóre stacje nie łamią etyki odmawiając emisji spotów, ale godząc się na kryptoreklamę. Raport zostanie ogłoszony pod koniec kampanii wyborczej.