Domy w cenie mieszkań

Przybywa chętnych na domy pod miastem, bo ich budowa bądź zakup stały się dla wielu koniecznością

Pan Robert pochodzi z Poznania. Ma tam nawet mieszkanie, w którego remont i urządzenie wpakował dużo pieniędzy. Mimo to zdecydował się na przyjazd do Warszawy, gdzie firma, w której pracuje, zaoferowała mu awans i lepsze warunki finansowe. - Poznańskie mieszkanie wynająłem, żeby mieć z czego spłacać kredyt, za który chciałbym kupić lokum w Warszawie. Ale okazuje się, że stać mnie tu co najwyżej na kawalerkę. A ponieważ mam żonę i małe dziecko, więc uznałem, że będzie lepiej dla nas, jeśli za te same pieniądze kupię mały dom do remontu na obrzeżach miasta - opowiada nasz czytelnik. - Nie szukałem długo. W rejonie Józefowa znalazłem taki domek na 1000-metrowej działce za 300 tys. zł. Oceniam, że w remont włożę kolejne 100 tys. zł.

Takich osób, które podobnie jak pan Robert decydują się na dom pod miastem z przyczyn ekonomicznych, jest coraz więcej. - Dostępność kredytów hipotecznych oraz niewielka różnica cen pomiędzy mieszkaniem a domem skłania klientów do zakupu domu jednorodzinnego - potwierdza prezes agencji nieruchomości Metrohouse Mariusz Kania.

W Metrohouse oceniają, że w województwie mazowieckim wystawionych na sprzedaż jest ok. 23 tys. domów jednorodzinnych (są to domy wolno stojące, bliźniaki i w zabudowie szeregowej), a w granicach administracyjnych Warszawy - ponad 2,1 tys. Według analityków tej firmy popyt na nie jest pięciokrotnie mniejszy. W odróżnieniu od mieszkań rynek domów jest w tej chwili rynkiem kupującego.

Szybko przybywa chętnych na domy do 150 m kw. i z działką do 1000 m kw. - Duży odsetek klientów interesuje się ostatnio domami w zabudowie szeregowej i bliźniaczej. Można wręcz mówić o początku boomu na segmenty do 800 tys. zł. Dla porównania ceny nowych cztero- i pięciopokojowych mieszkań na Ursynowie sięgają 800-900 tys. zł - dodaje broker w Metrohouse Tomasz Karłowski.

Szybko rosnące ceny nowych mieszkań sprawiają, że coraz więcej Polaków decyduje się na budowę domu. Na przykład w stolicy inwestorzy indywidualni dostali w pierwszym półroczu tego roku 916 pozwoleń na budowę. To blisko dwukrotnie więcej niż przed rokiem. Podobnie jest w całym kraju. GUS podał, że we wrześniu takich pozwoleń było 7,5 tys., a w okresie od stycznia do końca września - 57,8 tys. Dodajmy, że w ciągu ostatnich pięciu lat GUS odnotował zaledwie pięć lepszych miesięcy. Np. w listopadzie 2001 r. inwestorzy indywidualni dostali pozwolenia na budowę 9,3 tys. domów, a grudniu aż 30,4 tys. Jednak należy to tłumaczyć tym, że miesiąc później znikała podatkowa ulga budowlana, więc wielu inwestorów stawało na głowie, żeby się na nią załapać (pozwolenie budowlane było warunkiem). Kolejny duży zryw inwestorów - pozwolenia na budowę 11,3 tys. mieszkań - statystycy odnotowali w grudniu 2003 r., a sprawiła to zapowiedź podwyżki VAT na materiały budowlane.

Obecnie zachętą do budowy domu jest możliwość odzyskania nawet 30 tys. zł z tytułu zwrotu VAT za materiały budowlane. Ponadto dziś wchodzi w życie ustawa, dzięki której kupujący mieszkania i budujący domy na kredyt będą mogli płacić mniej niż połowę odsetek przez osiem lat spłaty. Ale uwaga! Dopłata ma ograniczenia, które wielu mogą jej pozbawić, np. dom jednorodzinny nie może mieć więcej niż 140 m kw. Ponadto wciąż nie wiadomo, od kiedy będziemy mogli udać się do któregoś z banków po kredyt z dopłatą. Według bankowców taki kredyt pojawi się na rynku nie wcześniej niż w pierwszym kwartale 2007 r.