- W centrum Opola zaklejono trzy nasze billboardy. Właściwie to zostały częściowo zniszczone, ponieważ naklejono na nie inne plakaty - mówi Tomasz Garbowski, poseł SLD. Skąd wie, że to robota LPR? - Na odwrocie tych plakatów znajduje się nazwisko Marka Kawy. To plakaty wyborcze z kampanii do parlamentu - mówi Garbowski. Poseł SLD nie ma wątpliwości, że w naklejanie billboardów zamieszany jest poseł Kawa. - Jeśli poseł Kawa nie zgłosił policji zaginięcia materiałów wyborczych, to kto może być ich właścicielem? - pyta Garbowski. Do czwartku czeka na przeprosimy ze strony Kawy. - Jeśli przeprosi i wykaże skruchę, to mu wybaczymy. Jeśli nie, to skierujemy sprawę do sądu - zapowiada poseł SLD.
Kawa nie zamierza jednak przepraszać i sam rusza do ataku. - To prowokacja! Chciano mnie zaatakować w sposób skandaliczny. SLD chce odwrócić uwagę ludzi od ostatnich aresztowań Jakubowskiej i Szteligi. Sam pójdę do prokuratury, by tę sprawę wyjaśnić - zapowiada poseł LPR i kandydat na prezydenta Opola. Dodaje, że pojawienie się jego plakatów na billboardach SLD nie świadczy o tym, że naklejali go ludzie z LPR. - Moim zdaniem ktoś zdjął mój plakat i nakleił na billboard. Jest wiele prostych sposób, by wejść w posiadanie plakatu wyborczego.
SLD tłumaczeniem posła Kawy nie jest zaskoczone. - Może pan Kawa jest zszokowany tym, co wyprawiają ludzie z jego sztabu. Dajemy mu czas do czwartku - zapowiada Garbowski. SLD zabolało także to, że zaklejono billboardy znajdujące się w sąsiedztwie siedziby zarządu wojewódzkiego SLD.
Sędzia Ryszard Janowski podkreśla, że nie ma w ordynacji wyborczej przepisu, który traktowałby o zaklejaniu plakatów przez jeden komitet drugiemu. W grę wchodzi tu jedynie odpowiedzialność majątkowa, ewentualnie można by to potraktować jako wykroczenie. Nie ma raczej podstaw, by spór między SLD i LPR rozpatrywać w przyspieszonym trybie wyborczym - twierdzi
