Stefan Niesiołowski, senator PO: To manifestacja Platformy przeciwko bardzo złemu rządowi Jarosława Kaczyńskiego. Będziemy domagać się jego dymisji. Jeśli ludzie o różnych upodobaniach i orientacjach chcą iść z nami, by domagać się ustąpienia rządu Kaczyńskiego, to witamy. Ale nie życzymy sobie, by prezentowali swoje postulaty.
- Bo postulaty legalizacji ślubów lesbijek, legalizacji domów publicznych czy narkotyków, opodatkowania sutenerstwa ośmieszyłyby nas i bardzo zaszkodziłyby głównej idei manifestacji.
- Obawiam się, że na naszej manifestacji mogliby pojawić się przedstawiciele rozmaitych środowisk, którzy zechcą przy okazji demonstrować swoje poglądy, marginalne i szkodliwe dla społeczeństwa. Nie chciałbym manifestować w towarzystwie pana Biedronia czy pani Senyszyn z pejczem, która obraża Ojca Świętego. Nie chciałbym iść w towarzystwie pani Środy czy pani Szczuki, które notorycznie nienawidzą Kościół i zasady moralne, w których się wychowałem i które są podstawą kultury i cywilizacji w znanym nam kształcie. One w każdej chwili mogą wznieść aberracyjne hasła, jak "rzuć granat na tacę" lub "ich procesje, nasze parady". My takich haseł nie chcemy. Obawiam się, że różne grupki frustratów zechcą podłączyć się do naszej potężnej manifestacji. Przed wojną robiła tak KPP, która doczepiała się do manifestacji PPS.
- Grzecznie. Pewnie będziemy prosić, żeby wyszli albo przynajmniej nie manifestowali tego, czego sobie nie życzymy. Na pewno nie będzie żadnych burd ani awantur.
Uważam te słowa za bardzo zabawne, bo ani przez myśl mi nie przeszło, aby gdziekolwiek maszerować z panem Niesiołowskim i jego partią. Te słowa zdradzają największy kłopot PO, a mianowicie to, że niczym nie różni się od PiS. Te słowa - obraźliwe dla feministek i mniejszości seksualnych, świadczące o patriarchalizmie i homofobii - to właśnie ów fundament, na którym zbudowana jest zarówno tożsamość braci Kaczyńskich, jak i pana Niesiołowskiego. Niemniej życzę ulicznemu przedsięwzięciu powodzenia. Niech się patriarchat zagryza na naszych oczach.