Dyrektor szpitala odpowie za śmierć 17 dzieci

Szokujące wyniki prokuratorskiego śledztwa. W łódzkim szpitalu położniczym na skutek zaniedbań dyrekcji zmarło 17 noworodków, a 73 zakażono groźnymi bakteriami

O rażące zaniedbania w szpitalu im. Madurowicza oskarżony został jego dyrektor prof. Jacek S. Grozi mu nawet 12 lat więzienia, bo - zdaniem prokuratury - to jego bezczynność spowodowała, że w szpitalu w ciągu roku blisko 100 noworodków zarażono niebezpiecznymi drobnoustrojami.

- 42 dzieci miało posocznicę, 17 zmarło - wylicza Małgorzata Bauer, szefowa prokuratury Łódź-Polesie. - Kolejnych 31 zarażonych dzieci miało szczęście, bo nie zachorowało.

Przypomnijmy, że o zakażeniach w łódzkim szpitalu było głośno w listopadzie 2002 roku. Pisaliśmy wtedy, że w oddziale noworodkowym w ciągu miesiąca zmarła czwórka dzieci zarażonych bakterią Klebsiella Pneumoniae. W szpitalu trwał remont bloku porodowego, dzieci przychodziły na świat na innym oddziale. Dyrekcja "Madurowicza" próbowała tłumaczyć, że doszło do nieszczęśliwego zbiegu okoliczności i że troje noworodków zaraziło się od matek. Prokuratura wszczęła śledztwo.

Szybko okazało się, że bakterie wykryte u dzieci znaleziono w szpitalu. Biegli z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego przeanalizowali historie chorób z całego roku poprzedzające śmierć czwórki dzieci. Z ich opinii wynika, że w szpitalu z powodu infekcji dzieci umierały o wiele wcześniej, a ujawnione przez media przypadki to zaledwie wierzchołek góry lodowej.

Krzysztof Kopania z prokuratury okręgowej: - W szpitalu nie przestrzegano podstawowych zasad higieny. Nie było procedur zapewniających ochronę przed zakażeniami szpitalnymi, nie robiono dezynfekcji, a dyrekcja nie informowała Sanepidu o przypadkach posocznicy, choć powinna to zrobić w ciągu 24 godzin.

Jak ustalili biegli groźne bakterie były przenoszone między oddziałami szpitalnymi. Wykryto je na oddziale położniczym i intensywnej terapii noworodków.

Przed sądem odpowie tylko dyrektor placówki. Jest oskarżony o sprowadzenie powszechnego niebezpieczeństwa dla zdrowia i życia i - w efekcie - doprowadzenie do śmierci 17 dzieci oraz o sprowadzenie zagrożenie epidemii.

Prof. Jacek S. podczas przesłuchań odmówił składania wyjaśnień i nie przyznał się do winy. "Gazecie" powiedział, że aktu oskarżenia nie zna i dlatego nie będzie go komentować.

Do prokuratury zgłaszają się już pierwsi rodzice, którzy w procesie chcą być oskarżycielami posiłkowymi. Jednocześnie w łódzkich sądach cywilnych toczy się kilka spraw o odszkodowania. Pierwsze szpital już wypłacił. Szpital zawarł z rodzicami ugodę i przekazał im 50 tys. zł.