W lutym 2001 r. podczas zabiegu naświetlania pięć kobiet chorych na nowotwór zostało dotkliwie poparzonych. Powodem była awaria aparatu do naświetlania Neptun 10 P. Pacjentki otrzymały kilkanaście razy większą dawkę promieniowania, niż powinny. Prokuratura o zaniedbania oskarżyła fizyka Jarosława B., który nadzorował pracę maszyny i lekarkę Jolantę Sz., która była przy pacjentkach.
- Bezspornym jest, że białostocki ośrodek przed zdarzeniem wielokrotnie się zwracał do ministerstwa o fundusze na zakup nowego urządzenia. Jednak ich nie otrzymał. Gdyby urządzenie było nowe, nie doszłoby do wypadku. Gdyby nie doszło, nie byłoby bólu pokrzywdzonych i ich cierpień, a Jarosław B. i Jolanta Sz. nie znaleźliby się na sali rozpraw - uzasadniała wyrok uniewinniający sędzia Katarzyna Skindzier.
Z ustaleń sądu wynika, że w Neptunie uszkodzone były dwa systemy bezpieczeństwa: odpowiedzialny za kontrolę mocy napromieniowania i wyłączający aparat, gdy moc jest zbyt wielka. Ponieważ producent nie przewidział możliwości wystąpienia awarii obu systemów jednocześnie, sąd uznał, że winą nie można obciążyć oskarżonych. Wyrok nie jest prawomocny.
W białostockim ośrodku Neptuna 10 P zastąpiło nowocześniejsze urządzenie. Pacjentki na mocy wyroków w procesach cywilnych dostały odszkodowania od 50 do 100 tys. zł od ośrodka. Jedna z nich w 2003 r. zmarła.