Do 90-dniowego "paktu dobrej woli" lider ludowców Waldemar Pawlak zaprosił PiS i PO. Już wcześniej namawiał Jarosława Kaczyńskiego i Donalda Tuska do stworzenia koalicji rządowej. Bezskutecznie. Koalicję zamienił więc na pakt.
- Dajmy sobie 90 dni na przemyślenie i załatwienie tego, co najpilniejsze dla kraju i dla ludzi - tłumaczył. I przekonywał, że pakt umożliwi spokojne przeprowadzenie wyborów samorządowych, uchwalenie budżetu na 2007 r. i przyjęcie przepisów pozwalających zagospodarować unijne pieniądze.
Ale pozwoli też sprawdzić, czy koalicja rządowa tych trzech partii jest możliwa. Jeśli nie - trzeba się zdecydować na wybory.
Adresaci propozycji Pawlaka zareagowali bez entuzjazmu. I ponowili oferty współpracy z PSL, ale bez "tego trzeciego". Marek Kuchciński (PiS) powiedział, że jego partia nie jest zainteresowana kolejnym paktem stabilizacyjnym. Chce z ludowcami tworzyć rząd większościowy - na trzy lata, a nie 90 dni.
Gotowość do współrządzenia z PSL "po wyborach" deklaruje z kolei Platforma. - PSL potrzebuje silniejszego partnera, bo grozi mu, że nie wejdzie do parlamentu - mówił wczoraj Jan Rokita. - PO też potrzebuje wzmocnić swoje zaplecze, zwłaszcza na wsi, gdzie PSL jest silne. Istnieje więc roztropna podstawa do współpracy, ale jak wiadomo, PSL kluczy.
Rokita nie wyklucza, że ludowcy manewrują w taki sposób, aby podbić swoją cenę zarówno wobec PiS, jak i PO. - Nasza oferta jest stała. Nie zamierzamy uczestniczyć w przeciąganiu PSL - oświadczył Rokita.
- To nie są manewry. To próba uniknięcia podziału sceny politycznej na dwa wrogie obozy. Dąży do tego PiS, np. organizując wiec w Stoczni Gdańsk. A nas chce wciągnąć do swojego obozu - objaśnia inicjatywę Pawlaka polityk PSL. Inny dodaje: - Jednym z głównym problemów polskiej polityki jest dążenie do dominacji. I myślenie kto-kogo. Trzeba je zastąpić polityką szukania kompromisu i kooperacji. Bez tej zmiany każda kolejna koalicja podzieli los koalicji PiS-Samoobrona, SLD-PSL, AWS-UW...
I PiS, i PO próbują temperować ambicje ludowców. Kuchciński powtórzył, że jeśli rząd Kaczyńskiego nie będzie miał szybko większości, będą wybory. Rokita tłumaczył, że jeśli sondażowe trendy się utrzymają, Platforma może rządzić samodzielnie.
Tymczasem do apeli o pojednanie PiS i PO dołączyła wczoraj "Solidarność" Stoczni Gdańsk. Związkowcy wezwali liderów obu partii, aby zrezygnowali z zapowiedzianych na sobotę manifestacji. I spotkali się w Stoczni "w celu wypracowania kompromisu" (czytaj powyżej).
Własny plan przedstawił też lider Samoobrony Andrzej Lepper. Według niego można to zrobić na trzy sposoby: idąc do wyborów, tworząc rząd zgody narodowej - np. z prof. Andrzejem Zollem na czele lub reaktywując koalicję Samoobrony z PiS. Ten ostatni wariant Lepper uznał za najmniej prawdopodobny. Ale sam fakt, że go wymienił, był zaskakujący.
Jeden z polityków jego partii powiedział nam, że Krzysztof Filipek (p.o. szef klubu) "szukał wczoraj kontaktu z Adamem Bielanem z PiS, by wysondować, czy trzeci scenariusz jest możliwy".
Nasz rozmówca z Samoobrony był sceptyczny: - Ja przed wyborami w to nie wierzę, mleko się wylało. Po wyborach - czemu nie".