Pieniądze z UE na transport ruszyły z kopyta

Polska nie straci w tym roku żadnych pieniędzy z Unii na inwestycje infrastrukturalne - zapewnia resort transportu. To świetne wieści, bo jeszcze przed wakacjami nie było to takie oczywiste

- Wychodzimy z jaskini niemocy - mówił we wtorek Jerzy Polaczek, minister transportu. Tak określił przyspieszenie wydawania funduszy unijnych w Sektorowym Programie Operacyjnym "Transport" (SPOT), za który odpowiada jego ministerstwo. W ramach tego programu można m.in. finansować remonty linii kolejowych, inwestować w centra logistyczne, poprawę bezpieczeństwa na drogach.

W tym roku w ramach projektów unijnych realizowanych ze SPOT do Polski trafiło już 92 mln euro. Resort chce, by Bruksela wypłaciła nam do końca roku jeszcze przynajmniej drugie tyle. W sumie w ramach SPOT do wydania jest 1,17 mld euro.

A jeszcze do niedawna był to jeden z najgorzej realizowanych programów unijnych i groziła nam tu utrata pieniędzy z Unii. Premier Kaczyński ostro upomniał z tego powodu ministra Polaczka. Skąd takie przyspieszenie w wydawaniu pieniędzy z UE?

- To m.in. zasługa reorganizacji struktury Ministerstwa Transportu i ciężkiej pracy naszych departamentów - mówi Barbara Kondrat, wiceminister transportu odpowiedzialna za fundusze. Na początku tego roku powstały dwa niezależne departamenty - jeden zajmujący się programem SPOT, drugi pieniędzmi z Funduszu Spójności. Ich pracownicy zostali zaproszeni na ogłoszenie komunikatu, minister im gratulował.

Zdaniem wiceminister bardzo wzmocniona została też kontrola w terenie. - Mieliśmy na początku roku sytuacje, że ktoś nam przysłał fakturę na 300 m drogi, a w rzeczywistości było 80 m - opowiada Kondrat. Takie sytuacje groziły tym, że Komisja Europejska zażąda zwrotu funduszy. Jak zapewnia Kondrat, dziś resort jest po kontroli Komisji i nieprawidłowości nie było.

- To dobrze, że pieniądze ruszyły. Ale nie ma co odtrąbiać zwycięstwa, po prostu teraz SPOT funkcjonuje normalnie. Wcześniej nic się w nim nie działo, to było naganne. Mamy nadzieję, że to niejednorazowy zryw - mówi "Gazecie" źródło rządowe.

Ministerstwo Transportu uprościło też procedury realizacji projektu, zrobiło przegląd projektów, które są zagrożone utratą pieniędzy. - Dociskaliśmy beneficjentów, m.in. PKP Polskie Linie Kolejowe inwestujące na kolei i Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad, żeby dokumentacja była prawidłowa, żebyśmy mogli łatwo ją zaakceptować i występować z wnioskiem o refundację - mówi Kondrat.

Na ten rok fundusze unijne na transport są bezpieczne, jednak problemy mogą się zacząć w kolejnych latach, kiedy skumulują się środki za lata 2004-06 oraz fundusze z nowej perspektywy finansowej, m.in. z programu "Infrastruktura i środowisko". - Problemem może być to, że w ubiegłych latach było przygotowywanych niewiele projektów. A przygotowanie inwestycji trwa latami - w ekstremalnych warunkach było to aż dziewięć lat. Przygotowanie wymaga zrobienia badań archeologicznych, określenia, jak ma przebiegać droga. Trzeba wykupić działki, zrobić projekt, uzgodnić go z normami ochrony środowiska, czasami nawet zmienić plany zagospodarowania przestrzennego. - My chcemy skrócić ten okres do około trzech lat - mówi Kondrat. Pieniądze na ten cel są m.in. w pomocy technicznej, ale są słabo wykorzystywane.

Obecnie zdaniem wiceminister więcej niż połowa projektów drogowych jest jeszcze nieprzygotowana, w przypadku kolei jest trochę lepiej - wiele projektów już jest gotowych i wkrótce będzie można rozpocząć ich realizację.

- To bardzo dobre wiadomości, SPOT jest ważnym programem, a w przeszłości były kłopoty z jego realizacją. To, że wydawanie pieniędzy przyspieszyło, może nas tylko cieszyć. Szczególnie że w przyszłości doświadczenia ze SPOT będą wykorzystane przy realizacji projektów infrastrukturalnych w latach 2007-13. A wtedy będzie na nie wielokrotnie więcej pieniędzy - mówi "Gazecie" Jerzy Kwieciński, wiceminister w resorcie rozwoju regionalnego.