Najpierw włącza się alarm. Ukradziona komórka zaczyna przeraźliwie wyć ludzkim głosem. Złodziej ją wyłącza, ale wycie nie ustępuję. Telefon milknie dopiero po wyjęciu baterii. Włączony rozedrze się znowu - włożenie nowej karty SIM niczego nie zmieni. Tak działa urządzenie zwane Remote XT, które pokazano w poniedziałek w Wielkiej Brytanii.
Instalowane jest na razie tylko w zaawansowanych telefonach komórkowych, tzw. smart phones (są one skrzyżowaniem telefonu z palmtopem). Twórcy Remote XT myślą przede wszystkim o biznesmenach, którzy mają droższe telefony, przechowują w nich wartościowe dane i zechcą zapłacić co miesiąc prawie 19 dol. abonamentu, by mieć stuprocentową pewność, że nikt się do ich osobistych plików nie dostanie. Właściciel ukradzionej komórki musi poinformować specjalny serwis - wtedy natychmiast włącza się alarm i automatyczne kasowanie danych, poczty, SMS-ów, zdjęć.
Szef Remote XT Mark Whitemann zapowiada szybki koniec rynku ukradzionych komórek, przynajmniej tych zaawansowanych. Teraz zgłaszana jest rocznie utrata 700 tys. telefonów.