Zmiany w kanonie lektur zapowiedział już w sierpniu. Wtedy już wspominał o Sienkiewiczu i Lewisie. - "Opowieści z Narnii" uczą postaw mężnych i cieszą się dużą poczytnością - tłumaczyła wówczas rzeczniczka MEN Kaja Małecka. - Minister sam chętnie czyta je córce.
Dotychczas nic nie było wiadomo o szczegółach zmianach. Wczoraj minister zwołał specjalną konferencję. - Z obowiązującego kanonu nie wypadnie żadna pozycja, za to dojdą nowe - zapowiedział. Wymienił Sienkiewicza "Potop" i Krzyżaków" oraz "Pamięć i tożsamość" Jana Pawła II i "Opowieści z Narnii" C.S. Lewisa. Z akcentem na Sienkiewicza.
- To kod kulturowy Polaków - tłumaczył dziennikarzom. - Jeśli dzieci przestaną Sienkiewicza czytać, to skąd będą wiedziały, co znaczy: "Kończ, waść, wstydu oszczędź"?
Być może do kanonu dojdą jeszcze inne pozycje - zapowiedział minister, ale nie zdradził jakie. - Zespół ds. lektur pracuje - mówił tylko. Na pytanie, czy MEN do pracy nad kanonem lektur zaprosił jakiś filologiczny autorytet, Giertych mówi: - Będziemy ten projekt szeroko konsultowali.
Irena Dzierzgowska, współtwórczyni reformy oświaty: - Od lat wiadomo, że reforma liceów nie została zakończona i podstawy programowe należy zmienić. Ale zmiany powinny pozwolić uczniom m.in. na swobodniejszy wybór przedmiotów, tak jak to jest w zachodnich college'ach. Tymczasem minister głosi propagandowe hasła i prowokuje zbędną dyskusję, kto jest lepszy: Sienkiewicz czy Prus albo katolickie "Opowieści z Narnii" czy raczej "Dzieci z Bullerbyn"? To nieprofesjonalne i do niczego dobrego nie prowadzi.