Wojciech Jasiński - ulubieniec braci Kaczyńskich

Wojciech Jasiński został ministrem skarbu na wyraźnie żądanie braci Kaczyńskich. Jego przyjście wiązało się z rewizją planów prywatyzacyjnych. I właśnie wstrzymanie prywatyzacji to najważniejszy zarzut PO.

Piątkowa "Rzeczpospolita" opisała PRL-owską przeszłość Jasińskiego. Braci Kaczyńskich poznał w trakcie studiów w połowie lat 60., wziął też udział w jednej manifestacji w 1968 r., ale potem wstąpił do PZPR.

W połowie lat 70. w Płocku był szefem wydziału spraw wewnętrznych urzędu miasta, któremu podlegała m.in. ewidencja ludności. Wydział zajmował się m.in. wydawaniem dowodów osobistych, zmianą imion i nazwisk czy przywracaniem obywatelstwa Polakom z Zachodu. Z racji stanowiska Jasiński był wtedy "kontaktem służbowym" SB.

Był lojalnym członkiem partii komunistycznej - po robotniczych protestach w 1976 r. w Płocku głosował za wydaleniem z PZPR innego pracownika urzędu miasta Andrzeja Woźniakiewicza.

Potem Jasiński pracował w spółdzielni Społem, wstąpił w 1980 r. do "Solidarności", a z partią pożegnał się po wprowadzeniu stanu wojennego. W latach 90. ówczesny szef NIK Lech Kaczyński ściągnął go do siebie.

Premier zdecydowanie bronił wczoraj ministra. W sprawie jego przeszłości stwierdził: - Oczywiście o tym wszystkim doskonale wiedziałem, ale wiedziałem także o innych sprawach. W czasach wczesnego KOR działałem na odcinku płockim, nie bez wsparcia ze strony swojego przyjaciela [Jasińskiego]. Oczywiście grzech był, była później naprawa i pokuta. Wyciąganie tego w tej chwili jest rzeczą nieładną, chociaż prasa ma oczywiście prawo pisać, o czym chce, i ja nie czynię z tego zarzutu.

Zaniechanie prywatyzacji to niejedyny powód wotum nieufności. PO zarzuciła też Jasińskiemu czystki kadrowe oraz upolitycznienie spółek. - Jeden układ zastępujecie drugim układem, tylko to ma taką różnicę, że to jest swój układ - mówił w trakcie wczorajszej debaty poseł Aleksander Grad (PO).

Najbardziej spektakularną wpadką Jasińskiego było mianowanie Jaromira Netzela prezesem PZU. Za Netzelem ciągną się niewyjaśnione sprawy - m.in. jego rola w spółce Drob-kartel, której bankructwo bada prokuratura. Netzel miał też w połowie lat 90. bez zezwolenia NBP założyć konto w Niemczech, co było wówczas naruszeniem prawa dewizowego. W sprawie Drob-kartelu prezes odrzuca zarzuty, a w sprawie konta - odmawia wyjaśnień.

- Staram się dobierać ludzi, co do których jestem przekonany, że będą dobrze strzegli interesów skarbu państwa - tłumaczył w piątek sam minister. Bronił też Netzela: - Nie ma żadnych argumentów prokuratorskich przeciw niemu.