Pani Ania z Poznania w ubiegłym roku urodziła bliźnięta. Gdy zaczęła szukać dla nich żłobka, załamała się. - W jednym dowiedziałam się, że trzeba czekać. Gdzie indziej, że miejsce będzie najwcześniej jesienią, jak najstarsze dzieci pójdą do przedszkoli - opowiada. - Nie wiem, co się dzieje, ale niedługo trzeba będzie zapisywać dzieci do żłobka jeszcze przed urodzeniem.
Na internetowym forum miesięcznika "Dziecko" mamy wymieniają się uwagami: "Ja dziecko zapisałam w październiku, a i tak się nie dostał do żłobka, do którego chciałam" albo "Ze żłobkiem to istna tragedia. Termin oczekiwania na przyjęcie (jak się uda) to pół roku!!!". W krakowskim żłobku nr 18 mówią: - Nie ma wolnych miejsc, jest tylko lista rezerwowa. Białystok, żłobek nr 3: - Mamy długą listę oczekujących. W warszawskim żłobku nr 1 pytamy o wolne miejsca kierownik Ewę Lubbe. - Realną szansę na przyjęcie we wrześniu mają te dzieci, których rodzice złożyli wnioski w lutym i marcu. Teraz mogę kogoś zapisać jedynie na listę rezerwową.
Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że w Polsce od kilku lat rodzi się coraz więcej dzieci. W 2004 r. - 356,1 tys. urodzeń; w 2005 r. - 364,4 tys. W okresie styczeń - maj 2005 r. urodziło się 151,6 tys. dzieci, a w tym samym okresie 2006 r. już 155,3 tys. Jedna z dyrektorek żłobka tak to tłumaczy: - Kobiety zaczęły się decydować na dzieci coraz później. Dzisiejsze mamy urodzone w wyżu z połowy lat 70. nie rodziły swoich dzieci, gdy miały 25 lat. Rodzą je teraz, kiedy mają 30 lat i więcej.
- Do pracy w Warszawie przyjeżdża mnóstwo młodych ludzi z małymi dziećmi. Muszą coś zrobić z pociechami. A żłobków prawie wcale się nie buduje - mówi Ewa Lubbe. Dodaje, że wiele placówek zlikwidowano - kiedyś w stolicy było 12 żłobków na dzielnicę, teraz zostały trzy.
Jak grzyby po deszczu rosną prywatne żłobki. - Ale kogo na to stać? Przecież to kilkaset złotych miesięcznie - denerwuje się pani Anna z Poznania. - Niech rząd coś wymyśli, w końcu szli do wyborów z polityką prorodzinną na ustach. Becikowe potrafili dać. Ale co mi po jednorazowej zapomodze, jak teraz nie mogę wrócić do pracy. Z kim dzieci zostawię? - dodaje.
- Wiem, że sytuacja ze żłobkami jest dramatyczna - mówi Joanna Kluzik-Rostkowska, wiceminister pracy i polityki socjalnej. - Wprawdzie żłobki to problem samorządów i Ministerstwa Zdrowia, ale jako pełnomocnik ds. kobiet i rodziny mogę bić na alarm, by budować żłobki i pomagać rodzicom. W egoistycznym interesie państwa jest to, by rodziło się coraz więcej dzieci. Chciałabym, żeby problem żłobków znalazł się w specjalnym rządowym programie wspierającym rodziny - zapowiada.