Ofiar psychoterapeuty Andrzeja S. było więcej?

Ofiar Andrzeja S. znanego psychoterapeuty mogło być więcej! Do warszawskiego sądu trafił nowy akt oskarżenia przeciwko S. Prokuratura zarzuca mu molestowanie seksualne dwóch dziewczynek, które chodziły do niego na terapię

Na kilka tygodni przed zakończeniem procesu S. (trwa od czerwca 2005 r.) oskarżonego o utrwalanie i rozpowszechnianie pornografii oraz molestowanie dwójki dzieci: 9-letniego Leszka i niezidentyfikowanej dziewczynki o imieniu Marta, do sądu trafiła nowa sprawa. Okoliczności są równie wstrząsające jak poprzednio.

Jedną z ofiar Andrzeja S. miało być głęboko zaburzone, autystyczne dziecko. Rodzice przywozili je do terapeuty w 2002 r. Z zarzutów stawianych przez prokuraturę Andrzejowi S. wynika, że nie tylko przebierał ją, dotykał jej narządów płciowych, także skłaniał do zabawy tzw. wibratorami.

Gdy w czerwcu 2004 r. za sprawą zdjęć znalezionych w śmietniku koło mieszkania Andrzeja S. na warszawskim Mokotowie wybuchła sprawa S. rodzice dziecka byli za granicą. Prokuratura poszukując ofiar S. przesłuchała ich, ale nie okazano im jednak znalezionych u psychoterapeuty zdjęć. W październiku 2005 r. na sali sądowej matka dziewczynki rozpoznała na zdjęciach w aktach swoje dziecko. Omal nie zemdlała - relacjonowaliśmy wówczas w "Gazecie". Wstrząśnięci byli oskarżycielka posiłkowa w procesie, matka Leszka (wyszła z sali płacząc) i jej pełnomocnik. W przerwie oskarżony Andrzej S. zasłabł i spadł ze schodów.

Według prokuratury S. "wykorzystał bezbronność wynikającą z upośledzenia dziecka". Andrzej S. w rozmowie z "Gazetą" przed rokiem mówił, że stosował eksperymentalne metody badając dzieci. Rodzice pokrzywdzonej dziewczynki mieli zeznać w prokuraturze, że na żadne eksperymenty się nie godzili, S. odmówił im dostępu do dokumentacji lekarskiej, a jego terapia nie przyniosła efektu.

Rodzice innego dziecka zgłosili się do prokuratury sami, gdy sprawa S. nabrała rozgłosu i u dziecka wróciły złe wspomnienia. Druga dziewczynka była poddawana terapii w latach 1997-1998. S. przebierał ją w sukienki, dawał ubranka nawet w prezencie, ale wkładał też - wynika z oskarżenia - ręce do majtek nazywając to "zabawą w myszkę". Dziewczynka pytana po latach zeznała przed psychologiem, że S. ją krzywdził.

Andrzejowi S., które pierwszy proces kończy się w najbliższych tygodniach, grozi po raz drugi kara - do 10 lat więzienia. Obie sprawy nie zostaną połączone.