Milion Polaków leczy się u psychiatrów

Już ponad milion Polaków leczy się u psychiatrów! To dwa razy więcej niż jeszcze dziesięć lat temu.

Takie dane zebrane w Instytucie Psychiatrii i Neurologii znalazły się w raporcie Głównego Urzędu Statystycznego. Wynika z nich, że w poradniach zdrowia psychicznego w całym kraju zarejestrowało się już ponad milion Polaków. Najwięcej cierpi na zaburzenia nastroju i nerwice. Częściej są to kobiety i mieszkanki dużych miast.

- Panuje przekonanie, że kobietom bardziej wypada mieć problemy ze zdrowiem psychicznym - przyznaje dr Dariusz Maciej Myszka, psychiatra, adiunkt w Klinice Psychiatrycznej Akademii Medycznej w Warszawie. - Ale rzeczywiście panie częściej cierpią na depresję i nerwice.

Ale - jak zauważają specjaliści - z miesiąca na miesiąc w poradniach przybywa także panów. Dr Krzysztof Golonka, psychiatra z Katowic, zauważa, że najczęściej to Yuppie koło dwudziestki, którzy nie radzą sobie w życiu osobistym i 40-latkowie z zaburzeniami osobowości, którzy nie potrafią sprostać wymaganiom szefów albo po prostu nie mają pracy. - Większa liczba pacjentów z problemami psychicznymi to koszty transformacji w Polsce. Jest większe bezrobocie, a tempo życia szybsze, niż w latach osiemdziesiątych. A to zwiększa stres - mówi dr Myszka.

Co gorsza pacjenci są coraz młodsi, a ich problemy coraz częściej wiążą się z modą na używki. Do Marianny Kiermacz-Dąbrowskiej, psychiatry z Chełma koło Lublina, codziennie zgłaszają się trzy, cztery osoby zmagające się z jakimś nałogiem. - Są to narkotyki, alkohol, hazard. Ostatnio pojawia się też wiele kobiet cierpiących na anoreksję czy bulimię - mówi Kiermacz-Dąbrowska.

Niestety chorzy, choć jest ich coraz więcej, nie mogą liczyć na szybką pomoc. W niektórych miastach, np. we Wrocławiu, na refundowaną przez NFZ wizytę w poradni zdrowia psychicznego, trzeba czekać nawet kilka tygodni. Prywatne gabinety pękają w szwach - wielu psychiatrów przyjmuje już pacjentów w soboty i w niedziele.

- Rzeczywiście, mam dwa razy więcej chorych niż dziesięć lat temu - potwierdza Tomasz Piss, psychiatra z Wrocławia.

Kolejki są coraz dłuższe, bo Polacy coraz mniej wstydzą się korzystać z pomocy psychiatry. Jest to też jeden z nielicznych specjalistów, do którego nie trzeba mieć skierowania. - Jeszcze dziesięć lat temu pacjent, który usłyszałby: "A może by pan poszedł do psychiatry?", urażony wyszedłby, trzaskając drzwiami. Dziś nie tylko się nie obrazi, ale i chętnie skorzysta z porady. I nie będzie się wstydził powiedzieć o tym znajomym - mówi Piss.

Wiceminister zdrowia Jarosław Pinkas pociesza: - Jeśli okaże się, że nie wszyscy potrzebujący pomocy psychiatrycznej mogą z niej skorzystać, będziemy interweniować - zapewnia.

Dużo więcej nerwowych Polaków

Jeszcze dziesięć lat temu z pomocy poradni zdrowia psychicznego korzystało ok. 650 tys. Polaków. Dziś ponad milion. Średnio co trzydziesty mieszkaniec naszego kraju jest zarejestrowany w publicznej przychodni, ilu chodzi do prywatnych gabinetów - nie wiadomo. Najwięcej pacjentów cierpi na zaburzenia nastroju (241 tys. osób) i nerwice (ponad 335 tys. osób).