Marek Rosiński, prezes SKOK-u im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego z Wrześni: Bo zmusiło mnie do tego postępowanie Kasy Krajowej . Uważam, że nie zapewnia ona SKOK-om odpowiedniego wsparcia. Zamiast tego narzuca mnóstwo obciążeń, kosztów związanych z koniecznością korzystania z usług jej spółek-"satelit". Ustanawiając wiele regulacji, Kasa Krajowa złamała prawo. W jednym przypadku udowodniliśmy to, uzyskując prawomocny korzystny wyrok.
Od czasu gdy zaczęliśmy domagać się respektowania prawa, czujemy się nękani przez Kasę Krajową, ponieważ wymaga się od nas przesyłania różnego rodzaju pism w terminie siedmiu lub nawet trzech dni, podczas gdy na większość pism naszego SKOK-u Kasa Krajowa nie odpowiada w ogóle. Skuteczną rozmowę z Kasą Krajową prowadzimy już wyłącznie na sali sądowej.
Prezes Kasy Krajowej Grzegorz Bierecki ma bardzo silną pozycję. Stara się uchodzić medialnie za obrońcę SKOK-ów nękanych przez "czarny PR". Po publikacji tego wywiadu ja też spodziewam się z jego strony oskarżeń o "czarny PR". A poza tym najazdu kontrolerów Kasy Krajowej.
Np. obowiązek odbywania szkoleń przez władze i pracowników SKOK-ów w wybranej przez Kasę Krajową uczelni. Te same wiadomości można byłoby uzyskać w inny sposób, chociażby wykorzystując lokalne uczelnie i pracujących tam wykładowców. Koszty byłyby zdecydowanie niższe i większa liczba pracowników mogłaby z takich szkoleń skorzystać.
Niezrozumiałe i bezprawne regulacje Kasy Krajowej doprowadziły do tego, że dziś nawet prof. Leszek Balcerowicz bez ukończenia tzw. Studium Finansowo-Administracyjnego - prowadzonego przez Fundację na rzecz Polskich Związków Kredytowych - nie mógłby sprawować funkcji we władzach najmniejszego nawet SKOK-u! Kwalifikacje trzeba potwierdzać co dwa lata. To może być użyteczny sposób nacisku na myślących inaczej niż zarząd Kasy Krajowej.
Jednym z wykładowców w szkole jest osoba wyznaczona niegdyś przez Kasę Krajową na zarządcę komisarycznego w naszym SKOK-u. Pół roku jego działalności to był najczarniejszy okres w dziesięcioletniej historii naszej kasy. Dość powiedzieć, że skierowaliśmy przeciw tej osobie pozew o zapłatę wstępnie 500 tys. zł na pokrycie wyrządzonych przez nią szkód.
W sprawie szkoleń SKOK im. Wyszyńskiego wystąpił przeciwko Kasie Krajowej do sądu. I w grudniu 2005 r. ten uznał, że uchwała Kasy Krajowej dotycząca uzyskiwania kwalifikacji przez członków rady nadzorczej jest nieważna. Co ciekawe, Kasa Krajowa najwyraźniej nie zamierza respektować powyższego orzeczenia, bowiem w najnowszym terminarzu szkoleń szkolenia potwierdzające kwalifikacje członków rad nadzorczych wskazane są jako obowiązkowe! Oznacza to, że organ nadzoru, którego obowiązkiem jest badanie, czy SKOK-i przestrzegają przepisów prawa, sam nie przestrzega tych przepisów, a nawet ignoruje prawomocny wyrok sądu!
A ostatnio Kasa Krajowa chce też ograniczyć SKOK-om możliwość dochodzenia swoich praw na drodze sądowej. Na ostatnim walnym zgromadzeniu Kasy Krajowej przegłosowano poprawkę do statutu poddającą wszystkie spory pomiędzy Kasą Krajową a SKOK-ami pod rozstrzygnięcie sądu polubownego. To w istocie odetnie możliwość zwrócenia się przez jakąkolwiek kasę do sądu państwowego!
Sąd polubowny przy Stowarzyszeniu Krzewienia Edukacji Finansowej (SKEF). W skład komitetu założycielskiego tego Stowarzyszenia wchodzą Grzegorz Bierecki, Wiktor Kamiński i Lech Lamenta, a więc zarząd Kasy Krajowej. Z kolei w skład zarządu SKEF-u wchodzą m.in. Danuta Tobolska-Lamenta (żona Lecha), Marzena Bierecka (żona Grzegorza), Danuta Kamińska (żona Wiktora), Alicja Bierecka (żona Jarosława). Pytam więc o bezstronność i obiektywizm takiego sądu w sporach pomiędzy Kasą Krajową a np. naszą Kasą im. Wyszyńskiego.
Na mocy uchwały Kasy Krajowej dotyczącej powołania Banku Oszczędnościowo-Kredytowego wszystkie SKOK-i zostały zobowiązane do korzystania z jego usług jako banku pierwszego wyboru. Jak wyjaśnił nam prezes Kasy Krajowej Grzegorz Bierecki, zwrot ten oznacza, że kasy będą musiały w pierwszej kolejności uwzględniać ofertę BOK-u. Nie określono jednak, jakimi kryteriami SKOK-i mają się w tej ocenie kierować.
Poza tym powstanie banku będzie zagrażało rozwojowi SKOK-ów. Bank ma posiadać swe placówki w oddziałach każdego SKOK-u, ma też posługiwać się pracownikami SKOK-ów. Taka koncepcja narusza naszym zdaniem swobodę prowadzonej przez SKOK-i działalności. Godzi też w interesy SKOK-ów, skupiając pod jedynym dachem SKOK-i i bank prowadzący działalność w istocie dla SKOK-ów konkurencyjną.
Wpływ SKOK-ów na decyzje Kasy Krajowej jest iluzoryczny. Nawet przy zgodnym głosowaniu wszystkich kas nie ma żadnej możliwości przegłosowania koalicji tworzonej przez największą kasę Stefczyka, z której wywodzi się Grzegorz Bierecki, spółki H&S i Asekuracja oraz Fundację na rzecz Polskich Związków Kredytowych.
Na 15581 udziałów na walnym zgromadzeniu Kasy Krajowej nasz SKOK im. Wyszyńskiego, jak zresztą większość SKOK-ów, ma tylko dwa głosy. Natomiast Kasa im. Stefczyka ma około 6 tys., a Fundacja - 3,9 tys. głosów.
A teraz personalia. W radach nadzorczych SKOK-u Stefczyka, H&S i Asekuracji zasiada Grzegorz Bierecki. W radzie nadzorczej SKOK-u Stefczyka i H&S są dodatkowo Wiktor Kamiński i Lech Lamenta, czyli koledzy Biereckiego z zarządu Kasy Krajowej. W zarządzie Fundacji na rzecz Polskich Związków Kredytowych - Grzegorz Bierecki, jego brat Jarosław i Adam Jedliński, ten ostatni to zarazem przewodniczący rady nadzorczej Kasy Krajowej .
Taki układ, zdominowany przez Grzegorza Biereckiego i jego otoczenie, sprawia, że przedstawiciele pozostałych kas wolą siedzieć cicho i mieć spokój, ciesząc się, że ich SKOK-i jeszcze istnieją.
To, co się mówi o poczynaniach Kasy Krajowej, nie nadaje się do prezentacji na łamach prasy. Niedobre jest to, że mówi się tylko w kuluarach, a gdy przychodzi do wypowiedzenia się na szerszym forum, to wszyscy lub prawie wszyscy milczą. W czasie głosowań na walnych zgromadzeniach Kasy Krajowej mało jest głosów przeciw oficjalnym projektom "krajówki". Wcale to nie znaczy, że jest wielka aprobata dla propozycji zgłaszanych przez Kasę Krajową. Raczej niewiara w to, że można coś zmienić. Opozycję otwartą tworzą członkowie SKOK-ów już nieistniejących, no i Kasa im. Wyszyńskiego.
Część połączeń SKOK-ów wymusiły ograniczone możliwości małych kas, zwłaszcza tych działających w obrębie jednego zakładu pracy. Ale przykład naszego SKOK-u - Kasy im. Kardynała Wyszyńskiego - pokazuje, że konsolidację można próbować przeprowadzać "na siłę". W 2004 r. wyznaczony przez Kasę Krajową zarządca komisaryczny zaproponował przyłączenie naszej Kasy do innej kasy, bo uznał, że nie mamy szans na samodzielne funkcjonowanie. Okazało się, że się mylił. Do przyłączenia nie doszło, bo na nasz wniosek zakazał tego Sąd Okręgowy w Poznaniu.
Bo zarząd komisaryczny został wprowadzony do naszej Kasy nielegalnie. A mówiąc ogólnie, tworzenie wielkich SKOK-ów jest odejściem od naszych korzeni, tj. kas wspierających lokalne społeczności, w szczególności ich biedniejszą część. Centralizacja zbliża SKOK-i do dużych instytucji komercyjnych zamiast lokalnych, samopomocowych.
Ale "małe jest piękne". Najlepsze rozwiązanie jest gdzieś pośrodku. Zbyt mały SKOK nie zapewni swoim członkom odpowiednich produktów i bezpieczeństwa, a zbyt duży zatraci to, co powinno charakteryzować kasy - więź, bezpośredni kontakt z członkiem, edukacyjny charakter.
Nasz SKOK im. Wyszyńskiego jest średniej wielkości. Mamy ponad 20 placówek, znam wszystkich pracowników i wielu członków, zaś pracownicy w oddziałach znają większość członków z ich terenu. Niestety, coraz częściej lokalne SKOK-i nie są w stanie podołać różnego rodzaju obciążeniom finansowym oraz narzucanym ograniczeniom.
Oczywiście, że tak. Po wprowadzeniu zarządu komisarycznego do naszego SKOK-u wysyłaliśmy pisma do Kasy Krajowej, telefonowaliśmy, ale wszystko na nic. Szukaliśmy kontaktu w "Solidarności" i przez parlamentarzystów. Odpowiedzi od prezesa Biereckiego doczekaliśmy się dopiero po piśmie skierowanym do Kasy Krajowej przez naszego arcybiskupa Henryka Muszyńskiego. Odpowiedź była wprawdzie pokrętna, ale była. Faktem pozostaje jednak to, że niczego nie osiągnęliśmy poprzez próby rozmów. Pozostała jedyna droga - sąd. I tutaj zaczęliśmy wygrywać.
Kasa Krajowa powinna stracić wpływ na SKOK-i. Jej rolę należałby ograniczyć wyłącznie do wspierania SKOK-ów poprzez nieobowiązkowe szkolenia, oferty współpracy reklamowej itp., do których SKOK-i w żaden sposób nie byłyby zmuszane. Najlepiej, gdyby została przekształcona w stowarzyszenie na wzór Związku Banków Polskich. Nadzór nad SKOK-ami powinien być przekazany do Komisji Nadzoru Bankowego.
Ten argument mnie bawi, natomiast smuci mnie, że ten niepoważny argument jest poważnie traktowany przez niektórych dziennikarzy i polityków. Komisja Nadzoru Bankowego jest organem państwowym, niezależnym od banków. Nie organizuje ich działalności gospodarczej, ale ją wyłącznie nadzoruje, nie działa w ich interesie, ale w interesie publicznym. Komisja Nadzoru Bankowego nie prowadzi zatem żadnej konkurencyjnej działalności w stosunku do SKOK-ów. Konkurencja to banki i zrzeszający je Związek Banków Polskich. Zdaje się, że tego chwytliwego, a jednocześnie zupełnie błędnego argumentu Kasa Krajowa używa po to, aby wykazać sens swego dalszego istnienia. No i chronić swe interesy gospodarcze ulokowane w dziewięciu stworzonych przez siebie spółkach, do których dostęp mają wyłącznie prominentni działacze Kasy Krajowej.
Walka o społeczną misję SKOK-ów nie jest jeszcze przegrana. Potrzeba jednak odwagi władz poszczególnych SKOK-ów do głośnego mówienia o problemach. To może tylko pomóc SKOK-om, wzmocnić je i znaleźć dla nich właściwe miejsce na rynku usług finansowych w Polsce.
Mimo wypaczenia pierwotnych idei małe i średnie SKOK-i wciąż wypełniają swoją misję. Są najbliżej swoich klientów, pomagają im, oferują pożyczki bez zbędnych formalności i na możliwie jak najlepszych warunkach. Misja nie umarła, choć rzeczywiście jest zagrożona.
Ekipa szefującego SKOK-om Grzegorza Biereckiego szykuje przepisy, które dadzą mu jeszcze większą władzę nad kasami
Z wstępnej wersji projektu nowelizacji ustawy o SKOK, do której dotarliśmy i którą opisaliśmy w "Gazecie" kilka tygodni temu, wynika, że członkowie zarządów wszystkich działających w Polsce kas (jest ich 73) nie tylko będą musieli spełniać określone warunki (np. mieć odpowiednie wykształcenie), ale i mieć formalną zgodę Kasy Krajowej na pełnienie funkcji. Kryteria są nieprecyzyjne. Kasa Krajowa będzie mogła odmówić, gdy kandydat nie daje "rękojmi prowadzenia działalności kasy z zachowaniem bezpieczeństwa", a jego kwalifikacje nie zapewniają "wiedzy i umiejętności niezbędnych do pełnienia funkcji".
Kasa Krajowa w projekcie przyznaje też sobie prawo do samodzielnego odwołania członków zarządów lokalnych SKOK-ów, gdy rażąco naruszą przepisy. Do tej pory mogła w takim przypadku tylko prosić o to radę nadzorczą danego SKOK-u.
Kasa chce też poszerzyć listę przypadków, w których może wprowadzić do lokalnego SKOK-u zarządcę komisarycznego. Będzie on mógł działać przez dowolnie długi okres (dziś najwyżej przez pół roku), a decyzja o wprowadzeniu zarządcy będzie ostateczna (tzn. zarząd SKOK-u natychmiast straci stołki i tym samym możliwość kwestionowania decyzji Kasy Krajowej).
SKOK-i są ostro krytykowane za to, że nie chcą się poddać niezależnemu nadzorowi, któremu podlegają banki. Kasa Krajowa nie zamierza tego zmieniać. W projekcie noweli jest co prawda fragment o tym, że podlega ona kontroli Komisji Nadzoru Finansowego, ale uprawnienia KNF mają się ograniczać wyłącznie do przyjmowania corocznych sprawozdań i wydawania Kasie Krajowej nakazów w trybie administracyjnym. KNF nie będzie mogła natomiast nadzorować lokalnych SKOK-ów. Nie będzie też mogła stosować sankcji personalnych ani nakładać kar finansowych. A więc nie będzie miała w stosunku do Kasy Krajowej uprawnień, jakie ma nadzór bankowy w stosunku do banków.