Bokserski pojedynek między Ministerstwem Sprawiedliwości a Krajową Radą Notarialną zaczął się we wtorek. Na specjalnej konferencji prasowej szef resortu Zbigniew Ziobro zapowiedział obniżenie o połowę stawek przy sporządzeniu aktów notarialnych. Argument: przeciętny notariusz zarabia, już po opłaceniu kosztów kancelarii, ok. 90 tys. zł. To osiem razy więcej niż sędzia. Notariusze mają zarabiać mniej. - To nadal będzie bardzo opłacalny zawód - zapewniał Ziobro.
Notariusze na deskach leżeli do wczoraj, kiedy zorganizowali własną konferencję. - Resort uprawia manipulacje liczbami - stwierdził Leszek Zabielski z KRN. Według jego wyliczeń statystyczny notariusz zarabia niecałe 20 tys. zł miesięcznie. - Przed podatkiem - zaznacza Zabielski
Skąd ta liczba? Notariusze odprowadzili w ubiegłym roku 800 mln zł podatku VAT (inkasują go od każdej czynności). Jako że mamy w Polsce 1,7 tys. notariuszy, średni miesięczny przychód kancelarii wynosi 38,8 tys. zł. Od tego trzeba odliczyć koszty utrzymania biura, pracowników, archiwizacji aktów czy poboru podatków dla państwa (ok. 1,5 mld zł rocznie). Według Zabielskiego pochłania to ok. 40 proc. przychodów kancelarii i nie mniej niż 15 tys. zł miesięcznie.
- Jeśli ministerstwo obetnie nam przychody o połowę, a koszty pozostaną bez zmian, notariusz dostanie 4,4 tys. zł - twierdzi Rada. Efekt? - Obcięcie stawek to katastrofa dla nas i państwa - konkludują rejenci.
KRN straszy, że po obniżce zmieni się standard obsługi, a połowa kancelarii upadnie: w pierwszej kolejności te w małych miejscowościach na ścianie wschodniej. Dla rolników oznaczać to będzie konieczność długich podróży, żeby podpisać akt u notariusza. Rejenci będą też odmawiać klientom niektórych czynności, np. sporządzenia testamentu czy podpisania pełnomocnictwa, bo daje im to tylko kilkadziesiąt złotych zarobku.
To nie koniec. Rejenci zatrudniają ok. 4 tys. osób. - Jeśli nowe stawki wejdą w życie, będę musiała zwolnić jedną albo dwie osoby. Zatrudniam trzy - tłumaczy Agnieszka Sinkiewicz, notariusz z 33-tysięcznej Ostródy.
Dodaje, że koncentrując się na zarabianiu pieniędzy, prawdopodobnie przestanie udzielać darmowych porad prawnych. - Dziś wyjaśniam klientom np., jak wypełnić dokumenty w sprawie spadkowej do sądu, mimo że nie należy to do moich obowiązków - twierdzi Sinkiewicz.
Resort sprawiedliwości odpowiedział kolejną konferencją. - Już to widzę, jak notariusze w popłochu zamykają działalność - komentował ironicznie minister Ziobro. - Niech tak zresztą zrobią. Na ich miejsca czeka kilka tysięcy młodych prawników, którzy do tej pory nie mogli się dopchać do zawodu.
Resort przyznaje jednak, że jego dane o zarobkach notariuszy to "symulacje", bo KRN odmówiła informacji o dochodach swoich członków. Ministerstwo kwestionuje tylko 40-proc. koszta uzyskania przychodu przez notariuszy. - Na przykładzie dwóch kancelarii możemy stwierdzić, że koszt ten waha się od 18 do 32 proc. - twierdzi resort.
Ziobro obniżenie stawek notarialnych uzasadnia koniecznością rozruszania budownictwa mieszkaniowego. Mówi, że zyskać mają wszyscy, którzy sprzedają lub kupują mieszkanie oraz osoby zakładające spółki.
Branża budowlana na obniżenie taksy patrzy przychylnie, ale w skutki deklaracji resortu powątpiewa. - Idea, że zmniejszenie taksy notarialnej może pobudzić rynek budowlany, to przejaw "myślenia magicznego" - twierdzi Artur Pietraszewski z firmy Reas Konsulting zajmującej się analizą rynku budowlanego. Uważa, że problemem nie jest taksa, lecz brak planów miejscowych i długie procedury administracyjne.
Podobnie jest z zakładaniem firm. - Żeby otworzyć spółkę z o.o., trzeba mieć 50 tys. kapitału założycielskiego. O jej założeniu decyduje więc to, czy ktoś ma pomysł na biznes i owe 50 tys. zł, a nie obniżenie taksy o kilkaset zł - mówi Piotr Jaworski z Krajowej Izby Gospodarczej.