W nocy z wtorku na środę Izraelczycy rozmieścili dodatkowe oddziały i czołgi w wielu punktach Zachodniego Brzegu, gdzie nasiliły się starcia. Według wojska wzmocnienie posterunków ma charakter prewencyjny. Izrael obawia się kolejnych zamachów odwetowych po ataku helikopterowym w Betlejem na bazę radykałów z Hamasu.
W środę rano izraelski gabinet do spraw bezpieczeństwa zdecydował o rozszerzeniu polityki "przechwytywania" (zabijania lub uprowadzania) Palestyńczyków podejrzanych o planowanie zamachów. Zaostrzył też kontrolę "Zielonej linii" która oddziela Izrael od ziem arabskich zajętych w 1967 r. Posunięcie to uderzy w Palestyńczyków przekraczających nielegalnie "Zieloną linię" w poszukiwaniu pracy i ich izraelskich pracodawców.
Podczas posiedzenia rządu, w którym zasiada lewica i prawica, doszło do kłótni. Radykalni prawicowi ministrowie domagali się od premiera Ariela Szarona zdecydowanych posunięć wojskowych wobec trwającej blisko dziesięć miesięcy rewolty.
Sytuacja zaostrzyła się w poniedziałek, gdy palestyński samobójca zabił dwoje izraelskich żołnierzy tuż przed otwarciem Machabejady, żydowskich igrzysk olimpijskich. W odwecie armia ostrzelała palestyńskie posterunki. Kilka godzin później czterech Palestyńczyków, w tym dwóch działaczy Hamasu odpowiedzialnego za dziesiątki zamachów bombowych, zginęło w ataku helikoptera. W odpowiedzi Palestyńczycy ostrzelali z granatnika osiedle Gilo na południowych przedmieściach Jerozolimy. Choć nie było rannych, ostrzał poruszył Żydów z Jerozolimy, do których nie strzelano moździerzami od wojny w 1967 r.
Choć izraelską armię świerzbi ręka, by dać solidną nauczkę Palestyńczykom, rząd Szarona wstrzymał się od zmasowanego odwetu. Minister Peres, który reprezentuje w gabinecie umiarkowaną lewicę, zapewniał w Londynie, że ponowne zajęcie Zachodniego Brzegu (wcześniej częściowo przekazanego pod kontrolę palestyńską) nie wchodzi w grę. O planach inwazji donosiła specjalistyczna prasa.
Izraelscy obserwatorzy spodziewają się, że pogorszenie sytuacji na Bliskim Wschodzie zmusi administrację USA do interwencji. Nie wykluczają, że spirala ataków i odwetów wymknie się spod kontroli Izraela i Palestyńczyków. Pesymizm jest powszechny. Prezydent Egiptu Hosni Mubarak, który jeszcze w niedzielę doprowadził do spotkania Arafata i Peresa w Kairze, oświadczył w środę, że dialog z rządem Szarona jest "bezcelowy".
Monika Słowakiewicz