Z miłości do Mysłowic

Do ambitnej sztuki można przyciągnąć tłumy. Stawiam na alternatywę - na zespoły, które wymagają uwagi - mówi Artur Rojek, lider Myslovitz i organizator ruszającego w piątek Off Festivalu

Mysłowice od kilku lat kojarzą się głównie z muzyką rockową. Ten "Manchester nad Przemszą" (Biała Przemsza to rzeka, nad którą leży miasto) wydał na świat kilkanaście bardzo dobrych zespołów rockowych. Większość z nich gra muzykę gitarową, kilka prezentuje naprawdę wysoki poziom. Niemal każdy polski fan rocka kojarzy Myslovitz. Doceniono już wartość grup Lenny Valentino, Negatyw i Delons. Ale grają tu też grupy mniej znane, które dopiero przygotowują atak na polską scenę: Gutierez, Korbowód, Iowa Super Soccers oraz Usta Bilizowane.

Większość z nich usłyszymy na pierwszej edycji Off Festivalu - plenerowej imprezie muzycznej, która w najbliższy weekend odbędzie się na mysłowickim kąpielisku Słupna, gdzie przed rokiem Myslovitz i ponad 15 tys. ich fanów świętowali 10. urodziny zespołu.

Tym razem mysłowicka gwiazda nie wystąpi. Ale jej wokalista Artur Rojek zaprezentuje swój inny zespół. Specjalnie na Off Festival (tylko na jeden koncert) zapowiada reaktywację grupy Lenny Valentino, która wsławiła się znakomitą płytą "Uwaga, jedzie tramwaj" (Fryderyk 2001 w kategorii "Alternatywa"). Zagrała tylko jedną trasę koncertową, potem tworzący ją muzycy Myslovitz, Negatywu i Ścianki wrócili do macierzystych formacji. To będzie jedyna okazja, by znów zobaczyć ich razem, na jednej scenie.

Rojek wymyślił Off Festival i jest jego dyrektorem artystycznym. Sam wybrał wszystkich wykonawców. Nie kierował się przy tym kluczem komercyjnej popularności. To dlatego Off Festival ma szansę stać się naprawdę znaczącą imprezą. Nie będzie tu wielkich gwiazd, ale będą zespoły ważne. Zagranicę reprezentuje pięć grup, z muzyką od gitarowej po taneczną.

Od elektroniki zaczynała austriacka grupa Sofa Surfers - teraz gra gitarowy trans z wpływami post rocka i soulowym wokalem. Kto słyszał jej ostatnią płytę "Sofa Surfers", z pewnością nabrał apetytu na koncert grupy. Brytyjska Banco De Gaia zasłynęła dziś już kultowym albumem "Last Train To Lhasa" z początku lat 90. Dziś wciąż twórczo rozwija pomysł łączenia ambientu, muzyki klubowej i world music. I Am X to z kolei projekt Chrisa Cornera, lidera triphopowej grupy Sneaker Pimps. Neurotyczny electro-pop na żywo wiele zyskuje dzięki licznemu zespołowi i efektom scenicznym. Z Norwegii przyjedzie White Birch - ich melancholijny minimal-pop może spodobać się fanom Codeine i Sigur Ros. I jeszcze elektroakustyczny Bang Gang z Islandii, w którego piosenkach gościnnie śpiewali m.in. Nicolette (Massive Attack) i Daniel August (Gus Gus).

Zagra też czołówka polskiej sceny alternatywnej. O stylistycznej rozpiętości niech świadczy ta lista: Apteka, Lech Janerka, John Porter i Nieprzyzwoity Zespół, Skalpel, Pustki, Cracow Klezmer Band, Maria Peszek, Kanał Audytywny, Łąki Łan, Robotobibok, The Car Is On Fire, Mitch & Mitch. Na dwóch plenerowych scenach wystąpi 30 zespołów. Na dodatkowej scenie klubowej zagra kilkunastu didżejów.

Impreza jest ukierunkowana równie mocno na dobrą muzykę jak na akcje charytatywne. - Dochód z festiwalu przeznaczymy na zakup sprzętu medycznego dla mysłowickiego Hospicjum Cordis. Jedną z idei festiwalu jest rozpropagowanie zjawiska, które nazywa się wolontariat - mówi Rojek. Imprezy towarzyszące Off Festivalowi to m.in. Międzynarodowe Targi Wolontariatu (prezentacja 20 organizacji z Polski i zagranicy) oraz Święto Radości Dzieci i Młodzieży (darmowe atrakcje dla dzieci z domów dziecka i świetlic środowiskowych). Impreza potrwa trzy dni (18-20 sierpnia). Karnet kosztuje tylko 20 zł.

Szczegóły na: www.off-festival.pl

Rozmowa z Arturem Rojkiem

Marcin Babko: Skąd pomysł na festiwal muzyki alternatywnej w Mysłowicach?

Artur Rojek: Zawsze pchało mnie w kierunku propagowania muzyki. W zespole to ja byłem człowiekiem od płyt - przynosiłem, zarażałem. Prezentowałem ciekawych wykonawców w moich audycjach radiowych. Mam w sobie taką jazdę, żeby pokazywać innym muzykę, która mi się podoba. Off Festival wymyśliłem jakieś cztery lata temu, po pierwszych przygodach z zagranicznymi festiwalami, na których graliśmy z Myslovitz. Pomyślałem, że w naszym mieście taka impreza jest jak najbardziej pożądana. Festiwal Nowe Horyzonty utwierdził mnie w przekonaniu, że do ambitnej sztuki można przyciągnąć tłumy.

Liczysz na tłumy?

- To będzie festiwal alternatywny. Zagrają na nim zespoły znane, ale tylko pewnym ludziom. Bazowanie tylko na nich to rzecz ryzykowna. Ale nie chodzi mi o to, żeby zapraszać zespoły, które cały czas słychać w radiu, wybrane na podstawie 10-sekundowych badań. Przyzwyczailiśmy się, że musi być szybko, ładnie, melodyjnie i najczęściej głupio. Zaproszone przez mnie zespoły wymagają większej uwagi. Poza tym nie mam doświadczenia promotorskiego, które pozwoliłoby mi zmierzyć się z wielkimi gwiazdami. Nie pozwala też na to budżet. Wybrałem to, co najlepsze z zasięgu naszych możliwości. Robimy ten festiwal razem z prezydentem miasta i Mysłowickim Centrum Kultury.

Myślisz już o kolejnych edycjach?

- Musi się udać, żeby można było myśleć o następnych. Ten rok to dużo kosztów, wyrzeczeń i pracy. Następne festiwale powinny być dużo łatwiejsze. Teraz zajmuje nas dużo rzeczy, które trzeba zrobić, ale potem one już po prostu będą. Na przykład pole namiotowe, którego nigdy w Mysłowicach nie było.