Po czwartkowych wydarzeniach w Londynie pasażerowie lecący do USA nie mogą wnosić na pokład samolotu sprzętu elektronicznego, toreb, a nawet butelek z napojami. Amerykańskie kompanie już zapowiedziały, że nie będą zezwalały na wnoszenie na pokład nawet płynów kupionych w strefie wolnocłowej na lotnisku. A na lotnisku w Zurychu w momentach, w których odprawiani będą pasażerowie lecący do USA, zamykane będą wszystkie lotniskowe bary, restauracje i sklepy w terminalach z których odlatują samoloty za ocean.
Mimo tych bezprecedensowych obostrzeń Anthony Concil, szef informacji IATA, jest optymistą. - To, co się wydarzyło w Londynie, nie jest czymś złym. Źle byłoby wtedy, gdyby zamachowcom udało się zrealizować plan. A skoro zostali w porę zatrzymani, to jest to dobra wiadomość. - mówi "Gazecie".
Obostrzenia spowodują, ze sens straci wiele sklepów wolnocłowych na lotnisku. - Oczywiście, że niemożliwość zrobienia zakupów w sklepie wolnocłowym przed lotem, wzięcia przenośnego komputera, książki, czy też aparatu fotograficznego na pokład niektórych samolotów, będzie pewnym utrudnieniem - przyznaje Concil.
Concil jest jednak przekonany, że obostrzenia są czymś przejściowym. -W Londynie doszło do czegoś wyjątkowego i podjęte decyzje też są wyjątkowe. Po prostu wciąż jest zbyt wiele niewiadomych. Gdy dokładnie dowiemy się i zrozumiemy, co się stało, te procedury będzie można na spokojnie przejrzeć i zmodyfikować - tłumaczy Concil.