Praca za darmo zamiast pracy w Niemczech

Firma West-Pol, obiecując dobrze płatną pracę w Niemczech, zatrudnia za grosze setki robotników w zakładach masarskich w całej Polsce

Ogłoszenie drobne w gazecie: "Kobiety do pakowania mięsa zatrudni w Niemczech polska firma mięsna".

- Ta firma, wabiąc dobrze płatnymi zarobkami na Zachodzie, szuka taniej siły roboczej do pracy w Polsce - ostrzega Barbara.

Barbara zgłosiła się do "Gazety" z prośbą o pomoc. Opowiedziała nam, na jakich warunkach zatrudnia się pracowników w masarniach w całym kraju.

Odpowiedzieliśmy na ogłoszenie. Pod podanymi numerami telefonu odzywa się pracownica firmy West-Pol z Chojnic. Potwierdza, że oferuje pracę w Niemczech dla mężczyzn i kobiet. Zaprasza na spotkanie do Pszczyny na Śląsku.

Wierzą, że wyjadą

Pojechaliśmy do Pszczyny. Pod bramą zakładu mięsnego kilkanaście osób czeka na informacje. Nie mają pracy od miesięcy, żyją nadzieją wyjazdu do Europy Zachodniej. Na ulicy spotykają się z przedstawicielem West-Polu, który obiecuje im wysokie zarobki: 1200 euro dla mężczyzn, 700 euro dla kobiet. - Trzeba tylko przejść w tutejszej masarni kilkutygodniowe szkolenie - zachęca.

Na identycznym spotkaniu miesiąc wcześniej była Barbara: - Zatrudniłam się, bo proponowali na czas szkolenia hotel przy zakładzie i 5,25 zł za godzinę, a później wyjazd do Niemiec.

Kobieta nie dostała ani grosza, o wyjeździe za granicę nie ma mowy. Nie podpisano z nią żadnej umowy, nie pytano nawet o badania lekarskie. Zamiast hotelu robotniczego był wynajęty dom 30 km od Pszczyny, skąd o świcie pracownicy dojeżdżali do masarni. Po 11 godzin dziennie pracowali w chłodniach w temperaturze 2 stopni powyżej zera. Kobiety nosiły skrzynie ważące po 30 kg. Mówiono im, że robią to dla sieci supermarketów Kaufland.

Barbara namówiła inne kobiety zatrudnione przez West-Pol do opowiedzenia nam o pracy w Pszczynie.

Katarzyna: - Ze mną w końcu, po kilku tygodniach, podpisali umowę. Za trzy miesiące ciężkiej pracy zapłacono mi średnio po złotówce za godzinę.

Kobiety opowiadają, że przez zakład każdego miesiąca przewijają się dziesiątki nowych pracowników wierzących, że wyjadą do Niemiec.

- W ciągu ostatnich trzech miesięcy z kilkudziesięciu kobiet zatrudnionych w Pszczynie za granicę wyjechało może dziesięć, pozostałe zarobiły grosze - twierdzi Katarzyna.

12 masarni

W identyczny sposób West-Pol werbuje do 12 masarni w całej Polsce: w Pszczynie, Grąbkowie, Przechlewie, Woźnikach, Jastrzębiu Zdroju, Golince, Nowym, Osiach, Rzeczenicy, Głownie, Jaktorowie i Bielsku-Białej.

Ich właściciele są zdziwieni rzekomym organizowaniem przez West-Pol szkoleń przed wyjazdami do Niemiec. - Podpisaliśmy umowę na rozbiór mięsa. West-Pol zobowiązał się wykonać te prace i za to im płacimy. To oni zatrudniają pracowników. O pracy w Niemczech nic nie wiemy - twierdzi Anna Warzycha z Zakładów Mięsnych Henryk Kania w Pszczynie, gdzie pracowały kobiety, które zgłosiły się do "Gazety".

Co na to West-Pol? - Nie potrafię powiedzieć, ile osób ostatnio wyjechało do Niemiec, bo po przeszkoleniu nie wszyscy chcą jechać - utrzymuje Cecylia Słomińska, kierownik działu personalnego West-Polu. - Wszyscy przed rozpoczęciem pracy mają podpisane z nami umowy. Muszą też mieć zaświadczenia lekarskie o zdolności do pracy w przemyśle masarskim - twierdzi.

Byłe pracownice chcą pozwać West-Pol do sądu. - West-Pol kłamie. Może z kimś podpisano umowę, ale na pewno nie ze mną! - denerwuje się Barbara.

Na pytania dziennikarzy o współpracę West-Polu z Kauflandem odpowiedział pisemnie rzecznik prasowy sieci Marcin Knapek: "Podpisane przez Spółkę umowy z Dostawcami gwarantują Spółce dostawę towarów zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa. Nie jest nam znana sytuacja, w której Dostawca narusza obowiązujące przepisy. W przypadku stwierdzenia jakichkolwiek naruszeń prawa przez któregokolwiek z Kontrahentów zostaną podjęte stanowcze kroki w celu ich zaniechania".

PS Imiona byłych pracownic West-Polu zostały na ich prośbę zmienione