Śmierć na Przystanku

19-letni mieszkaniec Środy Wielkopolskiej zmarł w czwartek wieczorem na polu namiotowym Woodstocku. Policja wyklucza udział osób trzecich, sprawę bada prokurator.

- Spotkałem się z rodziną tego chłopca i złożyłem jej szczere kondelencje. Jest nam bardzo przykro, że doszło do tej tragedii, ale nie czujemy się za nią odpowiedzialni - mówi Jurek Owsiak, organizator rockowego festiwalu w Kostrzynie nad Odrą.

Chłopaka niedającego oznak życia znalazł w namiocie jego brat. Powiadomił służby medyczne, ale na pomoc było już za późno. Policja uznała, że przyczyną śmierci był udar słoneczny i zakrztuszenie się wydzieliną z żołądka. - Ale przyczyna zgonu znana będzie dopiero po sekcji zwłok - mówi Agata Sałatka, rzecznik lubuskiej policji. Sprawą zajmuje się prokurator.

To pierwsza śmierć na terenie Przystanku Woodstock. Do tej pory ofiarami byli pasażerowie pociągów zmierzających na Woodstock. Pomocy 19-latkowi próbowali udzielić wolontariusze Pokojowego Patrolu. - Było jednak za późno. Szkoda, że chłopakiem nie zainteresowali się wcześniej jego koledzy. Nasi ludzie chodzą po polu i interesują się każdym, kto na leży na polu. Ten chłopak zmarł jednak w namiocie - mówi Owsiak.

Wczoraj rano upał odpuścił, kropił deszcz, ale potem znów wyszło słońce. Organizatorzy proszą uczestników festiwalu, by zachowali szczególną ostrożność, pili dużo wody, nosili czapki i chustki.

Do tej pory służby medyczne interweniowały na Woodstocku ponad 500 razy. - Mamy do dyspozycji trzy szpitale, karetki, profesjonalnych ratowników - zapewnia Jacek Topolski z Pokojowego Patrolu.