Słynni krakowscy poeci napisali rymowaną apologię Balcerowicza. Wisława Szymborska, Ewa Lipska, Bronisław Maj i Michał Rusinek bronią słynnego ekonomisty i ostrą satyrą chłoszczą jego przeciwników. Czy ze wspierania Balcerowicza uważanego za winnego katastrofalnej sytuacji w polskim sektorze bankowym przyjdzie im złożyć wyjaśnienia przed Arturem Zawiszą, szefem komisji śledczej ds. banków?
"Apologia Balceroviciana" jest niewielka, zakamuflowana (zamiast okładki zwykła zielona tekturka) i bardzo trudno dostępna. Ukazała się w zaledwie stu egzemplarzach.
Na jej pomysł wpadli artyści związani z krakowską kawiarnią Prowincja, prowadzoną przez Marynę i Grzegorza Turnauów. Na ciastko i kawę regularnie wpadają tu m.in. poeci Ewa Lipska i Bronisław Maj oraz Michał Rusinek - sekretarz Wisławy Szymborskiej. - Nagonka na Balcerowicza osiągnęła apogeum i część polityków próbowała go zdjąć ze stanowiska prezesa NBP. Pomyśleliśmy, że potrzebny jest wyraźny sygnał: nie wszyscy w tym kraju uważają Balcerowicza za wroga i niszczyciela. Są tacy, którzy doceniają jego rolę - wspomina Michał Rusinek.
Artyści odwdzięczyli się satyrą. Na przykład Wisława Szymborska podarowała kilka swoich słynnych wyklejanek. I napisała fraszkę:
On: Europa - my: Ełropa,
z czego wniosek: dać mu kopa!
W krótkich, żołnierskich niemalże dystychach "Balcerofobii stosowanej" artyści demaskują bezwzględnie:
Jeżeli octu zabraknie w sklepie,
winny jest temu prezes w NBP-ie.
Jeśli baterie od radia zginą,
Balcerowicza obarczmy winą.
Przez kogo kiepskie drogi w Garliczu?
przez pana, panie Balcerowiczu.
A w czterowersowych "Moskalikach", jednej z ulubionych żartobliwych form noblistki, Michał Rusinek lojalnie ostrzega:
Wątpisz wciąż, czy Balcerowicz
nie powinien odejść wreszcie?
Skończysz jak kniaź Rurykowicz:
powiesiwszy się w areszcie.
Ewa Lipska zaś w "Poranku w Szwajcarskich Frankach" kreśli obraz namiętnego romansu pomiędzy Prezesem a niejaką Inflacją:
Ona do niego smakowicie:
och waloryzuj mnie o świcie,
niepospolicie, całkowicie tak...
Najmocniejszym punktem "Apologii" jest zdecydowanie trawestacja Mickiewiczowskiej "Reduty Ordona, nad którą nielicho napracował się znany z zamiłowania do literackich zabaw poeta i wykładowca uniwersytecki Bronisław Maj:
Bank jemu poruczono. - Wstąpił Balcerowicz
(Imię jego sławne od Rzymu po Łowicz!)
Na redutę bankową.
A już nań szeregi
żulii plugawej ciągną; jako morza brzegi
Tłuszcza wokół rozlana, ogłupiona masa:
"Na bank! - drą się łachudry - "Tam jest, kurna, kasa!"
I widziałem ich wodza: - jakby... ptak dwugłowy...
Lecz nie orzeł, co niegdyś gnębił nas - domowy
To ptak - kaczka - dziwaczka; wszystko ma bliźniacze:
Łapy, brzuszki, dwa kupry i w dwa dzioby kwacze!
A choć zazwyczaj - jeden dają dwie połówki,
Nie sumują się w jedną głowę dwa półgłówki...
Wylewa się spod skrzydeł tej kaczki - hołota,
długą czarną kolumną, jako lawa błota;
Aferzyści złodzieje i męty - jak sępy
Żeru głodne - w bank lecą straszliwe zastępy.
Przeciw nim - biała, wąska, zaostrzona szpica:
Reduta niewzruszona - Bank Balcerowicza.
- Nie obawia się pan żartować z ludzi, którzy absolutnie nie mają poczucia humoru? - zapytaliśmy Bronisława Maja. - Pewnie, że się obawiam. Ale ja już żyłem w czasach, kiedy rządzili nami ludzie bez poczucia humoru, i też pisałem. Poza tym nie ma tu żadnych przekleństw, wulgaryzmów - odpowiada.
Miłośnicy satyry i prezesa NBP będą jednak zawiedzeni: autorzy twardo zapewniają, że dodruków nie będzie. Z prostej przyczyny - książeczka została wydrukowana niejako "do użytku wewnętrznego", na prawach rękopisu. Pomyślana jest bowiem jako rarytas towarzyski.
Na zaproszenie autorów Leszek Balcerowicz specjalnie przyjechał półtora tygodnia temu do Prowincji, żeby zapoznać się z "Apologią". Był zachwycony książeczką. - Bardzo się śmiał. Bardzo. A co do tych dystychów, podobno wcale nie są tak absurdalne, jak nam się wydaje. Powiedział, że zdecydowanie nie doceniamy sejmowej komisji śledczej - puentuje Rusinek.