- Wiemy najlepiej, jak umacniać nasze państwo - mówił Władimir Putin podczas kończącego się dziś szczytu krajów G8 w Petersburgu. Bagatelizując problemy zamierającej rosyjskiej demokracji, przekonywał Zachód o potędze energetycznej Moskwy.
Szczyt przywódców siedmiu najbogatszych demokracji świata oraz Rosji był dla Kremla ukoronowaniem dotychczasowej kariery Władimira Putina. Doradcy rosyjskiego prezydenta chlubią się, że Putin przed sześcioma laty przejął rządy nad Rosją słabą, zbiedniałą i podporządkowaną Zachodowi, a dziś przewodzi klubowi najbardziej wpływowych polityków świata i stawia im twarde warunki.
O ile przed kilkoma dekadami Moskwa groziła światu arsenałem jądrowym, to w Petersburgu głównym straszakiem Władimira Putina były ogromne zasoby ropy naftowej i gazu. Gospodarz Kremla chce budować rosyjską siłę na głodzie energetycznym świata oraz - co za tym idzie - na szybujących w górę cenach surowców energetycznych.
Kreml, który na początku tego roku zakręcił kurek z gazem dla Ukrainy, pokazał już Europie, że gazociągi mogą skutecznie zastąpić czołgi. - Rosja twardo upomniała się wtedy o swe miejsce w świecie - komentuje moskiewski politolog Dmitrij Trenin.
Bezpieczeństwo energetyczne, z którego Putin uczynił jeden z głównych tematów szczytu G8, to w zamierzeniu Moskwy m.in. ścisłe powiązanie Europy z Rosją długoterminowymi kontraktami na sprzedaż gazu oraz dopuszczenie Gazpromu do kupna udziałów w zachodnich przedsiębiorstwach transportujących i sprzedających energię na Zachodzie.
Tak umocowany państwowy Gazprom byłby jednym z najsilniejszych narzędzi w rosyjskiej polityce zagranicznej. Natomiast Europa domaga się m.in. demonopolizacji eksportu rosyjskiego gazu (m.in. dostępu prywatnych firm do rurociągów), co obroniłoby ją przed powtórką z wojny gazowej.
Wprawdzie przywódcy krajów G8 przyjęli wczoraj deklarację o "przejrzystości i otwarciu rynku energetycznego", jednak - jak przyznał przewodniczący Komisji Europejskiej José Manuel Barroso - zachęcające oświadczenia muszą być dopiero przekute na konkrety.
- Putin podpisuje dokument popierający podstawowe założenia otwierającej rynki europejskiej Karty Energetycznej, choć tydzień wcześniej rosyjska Duma przyjmuje sprzeczną z duchem tego dokumentu ustawą dającą eksportowy monopol Gazpromowi. To oznacza, że na razie nie ma żadnego kompromisu - wyjaśniał nam wczoraj urzędnik Unii Europejskiej.
Głównie z powodu surowcowej potęgi Rosji przywódcy grupy G8 balansowali w Petersburgu między przywiązaniem do demokratycznych wartości a wymogami chłodnej "polityki realnej", która nakazuje utrzymanie ścisłego dialogu z Kremlem. Rosyjski gospodarz szczytu skutecznie odwiódł większość swych gości od krytyki ograniczania wolności słowa, tłamszenia opozycji i łamania praw człowieka w Rosji, a zwłaszcza w Czeczenii. - Decyzje w sprawie demokracji będziemy podejmować sami - twardo ostrzegał Putin podczas przyjęcia w sobotni wieczór.
Rosyjscy demokraci, którzy wzywali Zachód do obrony przed putinizmem, mają prawo czuć niedosyt. - Nie poruszałem bezpośrednio tematu rosyjskiej demokracji. Pośrednio? Mówiłem o potrzebie tolerancji - tłumaczył wczoraj szef Komisji Europejskiej José Manuel Barroso. Do tematów drażliwych dla Putina nawiązał natomiast George W. Bush, który podczas sobotniej konferencji prasowej mówił o promowaniu wolności słowa oraz pluralizmu "podobnie jak w Iraku". - Nie chcielibyśmy takiej demokracji jak w Iraku - odparł mu jednak uśmiechnięty Putin. Ta odpowiedź rozpoczynała wszystkie rosyjskie dzienniki telewizyjne.
Prestiżowy sukces szczytu G8 - główny cel Kremla - zaprawił goryczą jedynie sprzeciw USA wobec wejścia Rosji do Światowej Organizacji Handlu. Trwające cały ubiegły tydzień negocjacje zakończyły się porażką i ich kolejna rundę przeniesiono na październik. Zdaniem części komentatorów niezapłaconą ceną za zgodę USA miała być rosyjska aprobata dla sankcji wobec Iranu.
Na prawdziwe miejsce Rosji w światowej czołówce pośrednio wskazała też wczoraj deklaracja grupy G8 w sprawie walki z epidemiami. - Wszyscy chorzy na AIDS powinni zacząć otrzymywać leki do 2010 r. - mówił w imieniu światowych przywódców Władimir Putin. Nie wspomniał, że w aspirującej do mocarstwowości Rosji kosztowną terapię przeciw AIDS otrzymuje od państwa co najwyżej kilkanaście procent potrzebujących. Reszta prosi międzynarodowe organizacje o jałmużnę lub jest w ogóle nieleczona.
W Petersburgu o prawa chorych i biednych upominało się ok. 300 alterglobalistów, wśród których - to też rosyjska specyfika - najpopularniejszy był slogan: "Naszą prawdziwą ojczyzną jest Związek Radziecki". Kilkudziesięciu z nich - w tym jeden Polak - zostało zatrzymanych przez milicję.
Przywódcy krajów G8 spotkają się dziś z prezydentami Indii, Chin, RPA oraz Brazylii.