Gdy prokremlowskie "Izwiestia" opisują wyrafinowaną operację rosyjskiej bezpieki, "Kommiersant" przytacza kolejne dowody, że Rosjanie nie brali udziału w zgładzeniu Czeczena.
Szamil Basajew zginął w nocy z niedzieli na poniedziałek we wsi Jekażewo w Inguszetii. Zgładzenie najbardziej poszukiwanego czeczeńskiego przywódcy to dla Kremla ogromny sukces propagandowy, a zarazem ciężki cios zadany kaukaskim powstańcom. Sęk w tym, że publikacje śledcze części rosyjskich gazet coraz bardziej zdecydowanie negują zasługi rosyjskich służb specjalnych.
Opiniotwórczy "Kommiersant" powołuje się na wstępne wyniki sekcji zwłok Basajewa, którą przeprowadzono w środę we Władykaukazie. W porozrywanym ciele Czeczena znaleziono kilkanaście kawałków drutu kolczastego, jakim niektórzy kaukascy bojownicy wypełniają bomby domowej roboty. Gazeta potwierdza opisywaną już wcześniej hipotezę, że Basajew zginął od bomby-pułapki podrzuconej do transportu broni, której rozładunek czeczeński przywódca nadzorował osobiście.
Jednak resztki drutu kolczastego wykluczają, zdaniem "Kommiersanta", wersję o operacji rosyjskich służb specjalnych. Rosjanie najprawdopodobniej nie posługiwaliby się prymitywną i zawodną bombą z drutem kolczastym i zamaskowanym zapalnikiem, lecz, gdyby zdołali już dotrzeć do dostawcy broni, podrzuciliby do transportu o wiele wymyślniejsze urządzenie.
"Kommiersant" spekuluje, że Basajew mógł paść ofiarą kaukaskich bojowników, którzy rywalizowali z nim o władzę lub też chcieli dokonać zemsty za zabitych przez Basajewa krewniaków. Na Kaukazie bomby z drutem kolczastym uchodzą za specjalność Dagestańców.
Zasług rosyjskiej bezpieki bronią prokremlowskie "Izwiestia", a ich artykuł o śmierci Basajewa ma szanse stać się opisem sukcesu FSB, który będzie powszechnie obowiązywać w putinowskiej Rosji . Zdaniem "Izwiestii" przeznaczony dla Basajewa transport broni, do którego podrzucono bombę-pułapkę, pochodził z Iraku i trafił na Kaukaz Północny górskimi drogami przez Turcję oraz Gruzję. Zdaniem "Izwiestii" Rosjanom w przygotowaniu "dostawy kontrolowanej" najprawdopodobniej pomagali Amerykanie.
Dziennik twierdzi, że zapalnik bomby-pułapki mógł być zaopatrzony w antenę, która umożliwiła śledzenie transportu przez bezzałogowy samolot pszczoła. Pszczoła jest trudna do zauważenia, bo lata na wysokości kilometra, a rozstaw jej skrzydeł wynosi tylko 3 metry. Obserwacja transportu broni przez pszczołę miałaby umożliwić eksplozję bomby-pułapki dokładnie w momencie, gdy w tej okolicy znalazł się Basajew.
Gdy rosyjskie media spekulują na temat szczegółów zgładzenia Basajewa, wielu Rosjan nadal nie wierzy w jego śmierć. Rosyjscy lekarze sądowi nie przeprowadzili jeszcze testów genetycznych zwłok i dla Rosjan jedynym twardym dowodem uśmiercenia Basajewa pozostaje oświadczenie podziemnych władz Czeczenii. Żyjący na emigracji w Wlk. Brytanii Ahmed Zakajew, (szef podziemnego MSZ), już w poniedziałek wieczorem oddał hołd Basajewowi jako "męczennikowi".