Szczyt i antyszczyt G8

Kreml chce propagandowo wykorzystać petersburski szczyt G8 w najbliższy weekend. Rosyjska opozycja wzywa Zachód, aby upomniał się tam o wolność i demokrację.

Demokraci zwołali wczoraj w Moskwie dwudniową konferencję "Inna Rosja", która w ich zamyśle ma być "alternatywnym szczytem G8". Świat ma nim usłyszeć prawdę o tłamszeniu rosyjskiej demokracji, ograniczaniu wolności słowa, o zawisłych od władz sądach oraz napuszczaniu posłusznych Kremlowi prokuratorów na ludzi, którzy podpadli reżimowi.

- Światowi przywódcy, którzy zjadą do Petersburga w najbliższy weekend, zobaczą tam Rosję silną, bogatą w ropę oraz gaz, chcącą dyktować warunki. Ale istnieje też inna Rosja. Rosja ludzi wolnych, których nie chce dostrzegać Kreml - mówił nam wczoraj rosyjski opozycjonista Władimir Ryżkow.

Budynek moskiewskiego hotelu, w którym zebrał się alternatywny szczyt, pikietowała prokremlowska młodzieżówka Nasi. - Trzymajcie te transparenty, jak trzeba. Nie obijać się - krzyczał milicjant do jednej z młodych "demonstrantek".

Bezpieka, milicja i tajniacy zatrzymali w całej Rosji ponad 20 niedoszłych uczestników "Innej Rosji".

Państwowe media eksploatowały też wczoraj temat skłóconej opozycji, która z powodu wzajemnych oskarżeń o grzechy z przeszłości, nie stawiła się w całości na szczycie (zabrakło m.in. najbardziej znanej partii demokratycznej Jabłoko).

Delegatów na "Inną Rosję" wysłały natomiast USA (dwaj urzędnicy Departamentu Stanu), Wlk. Brytania oraz Kanada (ambasadorowie). Choć jeszcze przed tygodniem Igor Szuwałow, rosyjski koordynator szczytu G8, nazwał ich przyjazd "nieprzyjaznym gestem", to wczoraj w oficjalnej Moskwie mówiło się o Zachodzie wyłącznie serdecznie i z przyjaźnią.

- W Petersburgu nie będzie żadnych konkretnych ustaleń. To przedsięwzięcie propagandowe i Kreml nie chce niczym zepsuć jego atmosfery - wyjaśniał nam przed kilkoma dniami były doradca Putina, Andriej Iłłarionow.

Wprawdzie Kreml od kilku miesięcy forsuje tematykę "bezpieczeństwa energetycznego", ale rosyjscy i zachodni politolodzy przewidują, że w Petersburgu odbędzie się "content-free summit", czyli "szczyt wolny od treści".

- Rosja obstaje przy monopolu na eksport swojego gazu i potrzebie długoterminowych kontraktów. A Zachód odrzuca takie ograniczenia wolnego rynku. Ale Kreml i tak uzna szczyt za sukces, bo przyniesie mu prestiż - podsumowuje Iłłarionow.

Wśród oficjalnych tematów szczytu jest m.in. ekologia, walka ze światowymi epidemiami (m.in. HIV/AIDS) oraz troska o lepszą edukację. Konkretną wartość mogą mieć kuluarowe spotkania, na których przywódcy Rosji oraz siedmiu najbardziej uprzemysłowionych krajów świata mogą wypracować taktykę wobec programu nuklearnego Iranu, kryzysu wokół Autonomii Palestyńskiej oraz Korei Północnej.

Bush łagodny wobec Rosji

Czy Putin usłyszy w Petersburgu publiczną krytykę? Raczej nie, bo nie ma już śladu po wcześniejszej amerykańskiej krytyce odwrotu Putina od demokracji ani po ostrym sprzeciwie wobec "energetycznego szantażu" wobec sąsiadów wyrażonym w kwietniu przez wiceprezydenta Dicka Cheneya.

George Bush naprawdę bardzo łagodnie wypowiadał się o stosunkach z Rosją podczas spotkania z kilkoma dziennikarzami prasy rosyjskiej i niemieckiej. Spytany o szantaż energetyczny odparł: - To nie jest kwestia, która nas bezpośrednio dotyczy.

Prezydent zapewnił, że "świetnie się czuje" w towarzystwie Władimira Putina. Według Stephena Hadleya, doradcy Busha ds. bezpieczeństwa narodowego, kwestia demokratycznych reform w Rosji zostanie poruszona podczas "szczerej, ale prywatnej" rozmowy z Putinem w cztery oczy.

Bush ma spotkać się w Rosji z działaczami organizacji demokratycznych. Z powodu kryzysu politycznego na Ukrainie nie doszło jednak do wizyty w Kijowie, która miała zademonstrować poparcie dla demokratycznych zmian w regionie. Zamiast tego Bush przyjął bardzo ciepło w Białym Domu prezydenta Gruzji Michaiła Saakaszwilego i po raz kolejny zadeklarował poparcie dla członkostwa tego kraju w NATO.

Bardzo ostrożne wypowiedzi Busha o polityce energetycznej Rosji mogą wynikać z wyraźnej frustracji, jaką odczuwa Waszyngton z powodu podejścia europejskich partnerów do tych spraw. W ostatnich tygodniach, według nieoficjalnych wypowiedzi urzędników Departamentu Stanu, Amerykanom nie udało się przekonać przywódców UE do wypracowania wspólnego stanowiska wobec Rosji i jej dążeń. W tej sytuacji Ameryka uznała, że w stosunkach z Moskwą będzie się skupiać na najważniejszych dla siebie problemach.

I w zamian za zgodę na współpracę w dziedzinie energetyki nuklearnej oraz członkostwo Rosji w Światowej Organizacji Handlu (WTO) Moskwa poparła przedstawienie Iranowi propozycji zawierającej zachęty, ale i groźbę sankcji mających zmusić to państwo do porzucenia budowy broni jądrowej.