Anestezjolodzy z Raciborza warunkowo wracają do pracy

Anestezjolodzy, którzy zwolnili się z pracy w Szpitalu Rejonowym w Raciborzu, zgodzili się warunkowo wrócić do pracy. - Póki trwają negocjacje z dyrekcją, życie pacjentów nie będzie zagrożone - zapewniają lekarze.

Od soboty w raciborskim szpitalu pracuje tylko trzech anestezjologów. Pozostałych dziesięciu zwolniło się z powodu niskich płac. Dyrekcja w ich miejsce zatrudniła prywatną firmę Falck, która miała zapewnić lekarzy do znieczuleń. Okazało się jednak, że wcale ich nie ma. W efekcie ograniczono zabiegi, a trójka anestezjologów dyżurowała bez przerwy przez pięć dni.

Prof. Anna Dyaczyńska-Herman, wojewódzki konsultant w dziedzinie anestezjologii, stwierdziła, że to zagraża życiu i zdrowiu pacjentów. Wczoraj przyjechała do Raciborza, by pomóc w rozmowach lekarzy z dyrekcją szpitala i władzami powiatu. Spotkanie nie przyniosło porozumienia w sprawie podwyżek. Lekarze zgodzili się jednak na czas trwania dalszych negocjacji wrócić do pracy. - Dziś i jutro przyjdziemy wszyscy, by przeprowadzić planowe zabiegi u chorych, którzy już zostali przyjęci do szpitala. Potem zapewnimy dyżury na intensywnej terapii i znieczulenia do zabiegów ratujących życie - mówi ordynator dr Grzegorz Frydrych. Zaznacza, że zgoda na pracę ma charakter warunkowy. Jeśli rozmowy się nie powiodą, anestezjolodzy znów przestaną dyżurować, bo raciborski szpital nie jest już ich miejscem pracy.