Walcząc z terrorem, nie niszczcie religii

Przywódcy religijni obradujący w Moskwie apelują do krajów grupy G8 w sprawie problemów ludzi wierzących

Zakończony wczoraj, trzydniowy szczyt przywódców religijnych w stolicy Rosji zgromadził blisko 200 duchownych różnych wyznań i religii z ponad 40 krajów świata.

Na sali obrad turbany muzułmanów i sikhów sąsiadowały z biretami protestanckich pastorów, a bosi buddyści dyskutowali z katolickimi kardynałami. Nie roztrząsano kwestii teologicznych, lecz zajmowano się raczej politycznymi i społecznymi problemami ludzi wierzących.

W apelu do przywódców krajów G8 (którzy w przyszły weekend będą obradować w Petersburgu) duchowni proszą m.in. o respektowanie praw mniejszości religijnych i etnicznych. Sugerują też rządzącym, by nie walczyli z religijnym ekstremizmem poprzez nakłanianie mniejszości do porzucania wiary.

Z drugiej strony duchowni przeciwstawiają się religijnemu uzasadnianiu radykalnych doktryn politycznych, które popychają młodych wyznawców do przemocy, a nawet terroryzmu. "Religia nie usprawiedliwia terroryzmu" - głosi apel.

Przykrym tłem szczytu była wtorkowa eksplozja małego ładunku wybuchowego podłożonego - prawdopodobnie przez rosyjskich nacjonalistów - w okolicach muzułmańskiego domu modlitwy pod Moskwą.

Do stolicy Rosji przyjechali wpływowi przedstawiciele islamu (m.in. z Egiptu). Choć przesłaniem szczytu była m.in. "jedność w walce o pokój" - zabrakło prawosławnego patriarchy Konstantynopola Bartłomieja I (honorowego przywódcy całego prawosławia), z którym rosyjska Cerkiew spiera się m.in. o władzę nad kilkoma pozarosyjskimi diecezjami prawosławnymi.

Ponieważ Moskwa zabiega o gospodarczo-polityczny sojusz z Chinami, nie zaproszono też tybetańskiego przywódcy Dalajlamy, bo mogłoby to wywołać protest Pekinu. - Mówimy o poszanowaniu praw mniejszości, a sami się na to nie zdobyliśmy - skomentował jeden z protestanckich uczestników spotkania.

Jednym z głównych, choć nieobecnych, bohaterów szczytu przywódców religijnych był papież Benedykt XVI. Prawosławny metropolita Kiryłł przyznał, że nie zaproszono go do Moskwy, aby "uniknąć mieszania dwóch wydarzeń historycznych". Jednak zasugerował, że przyjazd papieża do Rosji jest bardzo prawdopodobny.

- Teraz o wizycie Benedykta XVI nie dyskutujemy, ale ona wynika z rozwoju stosunków prawosławno-katolickich - tłumaczył.

Katolików reprezentowała delegacja z sześcioma kardynałami. Rosyjskie media zauważają, że nie zaproszono moskiewskiego abp. Tadeusza Kondrusiewicza zasłużonego dla poradzieckiej odbudowy Kościoła katolickiego w Rosji i nie wywołało to protestów kardynałów.

"Watykan go poświęcił, gdyż nazwisko Kondrusiewicza wiąże się dla władz świeckich i cerkiewnych z tzw. polską intrygą, której bała się Cerkiew - napisała wczoraj rosyjska "Gazieta".

Źródłem prawosławno-katolickich napięć w czasach Jana Pawła II był - zdaniem wielu obserwatorów - zakorzeniony w historii lęk przed "polskim ekspansjonizmem". Jego przejawem miało być m.in. wspieranie przez polskiego papieża grekokatolików.