Jednym z zatrzymanych jest Marco Mancini, uważany za numer dwa włoskiego wywiadu wojskowego Sismi. Prokuratura w Mediolanie zarzuca Manciniemu i drugiemu oficerowi współudział w uprowadzeniu przez CIA egipskiego duchownego.
To sprawa wałkowana we wszystkich dochodzeniach w sprawie tajnych lotów CIA w Europie. 42-letni mułła Abu Omar został porwany w lutym 2003 r. w Mediolanie. Jak twierdzi, że trafiał kolejno do amerykańskich baz w Aviano we Włoszech, potem w Niemczech, a na koniec do egipskiego więzienia.
Amerykanie zarzucali Abu Omarowi kontakty z al Kaidą. Podobne podejrzenia miały też włoskie służby, które śledziły Abu Omara. Zdaniem prokuratury, porywając egipskiego duchownego, Amerykanie nie tylko złamali włoskie prawo, ale zrujnowali obiecujące śledztwo włoskiej policji.
- Aresztowanie Manciniego potwierdza, że poprzedni rząd wiedział o związkach Sismi z porwaniem Abu Omara - twierdził wczoraj komunistyczny senator Giovanni Russo Spena. Były prezydent Włoch, były premier Silvio Berlusconi i kierownictwo Sismi zapewniają, że nie mieli z porwaniem nic wspólnego. Jednak dziennik "La Republicca" donosił, że w ramach Sismi funkcjonowała specjalna grupa współpracująca z CIA.
Już w ubiegłym roku włoski sąd nakazał aresztowanie w związku ze sprawą Abu Omara 22 Amerykanów uważanych za oficerów CIA. Wczorajszy nakaz aresztowania objął czterech kolejnych obywateli USA - prawdopodobnie trzech agentów CIA oraz pracownika bazy lotniczej w Aviano.