Francja skorzystała z Guantanamo

Cztery lata temu agenci francuskiego wywiadu przeprowadzili nielegalne przesłuchania obywateli Francji uwięzionych w amerykańskiej bazie-więzieniu Guantanamo. Przetrzymywanie więźniów w tej bazie rząd publicznie krytykuje.

Aferę ujawnił w środę dziennik "Liberation". Opublikował m.in. kopię faksu wysłanego przez francuskich dyplomatów do centrali MSZ. Dokument opisuje wyprawę grupy oficerów DST (wywiadu) oraz DGSE (kontrwywiadu), którzy począwszy od 26 marca 2002 r. przez pięć kolejnych dni przesłuchiwali sześciu uwięzionych tam Francuzów arabskiego pochodzenia.

Sześciu mężczyzn, podejrzewanych przez Amerykanów o terroryzm, zostało w końcu wydalonych do Francji. Zaraz po powrocie prokuratura oskarżyła ich o działalność terrorystyczną i związki z al Kaidą. Ich proces toczy się przed paryskim sądem.

Jeśli okaże się, że akt oskarżenia bazował na tym, czego agenci dowiedzieli się w Guantanamo - sąd może oddalić zarzuty, uznając, że zeznania zebrano z pogwałceniem przepisów prawa. Mógłby je uznać za wymuszone. Zresztą oficerowie wywiadu mieli okłamać więźniów, przedstawiając się jako urzędnicy MSZ.

Adwokaci szóstki już ogłosili, że będą domagać się zamknięcia procesu. Prokurator Sonya Djemni-Wagner próbuje ratować sytuację. W środę zapewniała, że podstawą aktu oskarżenia są tylko przesłuchania przeprowadzone już na terenie Francji.

Quai d'Orsay ubolewało w środę, że doszło do "przecieku tajnego dokumentu". Zapewniło jednocześnie, że w 2002 r. francuscy więźniowie w Guantanamo byli odwiedzani nie tylko przez agentów wywiadu (podających się za dyplomatów), ale także przez prawdziwych konsulów, próbujących załatwić transfer szóstki do Francji.