"Dla mnie zasadnicze znaczenie ma jeden niezaprzeczalny fakt: były ofiary. Ci zamordowani, zastrzeleni bądź zamęczeni obywatele. To ich tak bezsensownie i okrutnie przerwane życie woła o naszą pamięć i sprawiedliwość. Nakazuje nam mówić prawdę i wyciągać wnioski z przeszłości" - napisał prezydent, który nie przyjechał na kieleckie uroczystości z powodu kłopotów zdrowotnych.
4 lipca 1946 r. tłum mieszkańców, żołnierzy i milicjantów w okrutny sposób zamordował 39 Żydów i trzech Polaków. Rannych zostało kilkadziesiąt osób. Pogrom wywołała pogłoska, że Żydzi porwali chrześcijańskie dziecko, by użyć jego krwi do macy.
Prezydent nie umniejszał winy uczestników pogromu, ale apelował o zerwanie ze stereotypami: "Ubolewam, że zarówno w Polsce, jak i za granicą wciąż pojawiają się opinie i wypowiedzi, których autorzy dążą do umacniania stereotypu Polaka antysemity. Z pojedynczych incydentów albo z garści dowolnie wybranych faktów historycznych próbują dowodzić tezy o rzekomo trwałym i nieusuwalnym antysemityzmie nad Wisłą".
Przesłanie kończy deklaracja: "W wolnej, demokratycznej i praworządnej Polsce nie ma miejsca na rasizm i antysemityzm. Budzą one słuszną odrazę".