Świadkowie nie potwierdzają wersji Kurskiego

Świadkowie przesłuchani w śledztwie dotyczącym afery billboardowej nie potwierdzają informacji Jacka Kurskiego

Warszawska prokuratura okręgowa prowadząca śledztwo w sprawie rzekomego finansowania kampanii billboardowej Donalda Tuska przez PZU przesłuchała ponad 20 świadków. Było wśród nich kilku pracowników PZU, m.in. dyrektorka ds. marketingu PZU, która nadzorowała kampanię "Stop wariatom drogowym". Według posła PiS Jacka Kurskiego to właśnie na potrzeby tej kampanii PZU wykupiło billboardy, które później sprzedało za bezcen sztabowi Platformy. W sprzedaży miały pośredniczyć dwie agencje reklamowe.

- Ze względu na dobro śledztwa nie mogę ujawnić, co zeznawali świadkowie - mówi rzecznik prokuratury Maciej Kujawski. Jednak z kręgów zbliżonych do śledztwa dowiedzieliśmy się, że świadkowie związani z PZU nie potwierdzają wersji posła PiS. Niektórzy stwierdzili jedynie, że w spółce krążyły pogłoski o finansowaniu przez PZU kampanii wyborczych. Ale nie potrafili podać szczegółów. Szefowie agencji reklamowych wskazanych przez Kurskiego podkreślali, że nigdy nie współpracowali ze sztabem PO.

Jacek Kurski złożył w prokuraturze doniesienie na początku czerwca. Szef gabinetu cieni PO Jan Rokita powtórzył wczoraj, że zarzuty Kurskiego są nieprawdziwe. - Kurski jest człowiekiem, który uprawia prowokację, mówi nieprawdę - stwierdził. - Nie ma żadnych uczciwych ludzi, którzy potwierdziliby jego kłamstwa.