Wrzesień 1992 r. W Białymstoku znika bmw 745. Policja przez dziesięć lat szuka wozu. W 2002 r. kończy sprawę z powodu przedawnienia. Czerwiec 2006 r. do dyżurnego policji dzwoni wędkarz. - Powiedział, że pływał sobie w jednym ze stawów i znalazł tam samochód. Podał też jego numery rejestracyjne - opowiada sierż. Marta Rodzik. Najpierw do wody weszli nurkowie. Pod pojazd, który był na głębokości czterech-pięciu metrów, podczepili dwie poduszki powietrze, żeby te uniosły go z mułu. Wtedy za tylną oś płetwonurkowie zaczepili łańcuchy. Po kilkunastu minutach bmw było już na brzegu. - To ten sam, srebrny metalik - powiedział stojący na brzegu właściciel auta. Samochód był ubezpieczony i kilka lat temu mężczyzna dostał za niego odszkodowanie. - Wtedy to było cacuszko. Sześć sekund do setki, skrzynia automat, ABS i inne cuda. Mimo 14 lat w wodzie, blachy bmw nie są zardzewiałe. Wewnątrz wozu było sporo błota i roślin.
Sporo wątpliwości wzbudził fakt, że w stacyjce był kluczyk. - Po dziesięciu latach od kradzieży, gdyby nawet jej okoliczności teraz budziły wątpliwości, to złodziej lub oszust pozostaje bezkarny - mówią policjanci.