W środę, w 50. rocznicę poznańskiego Czerwca, do Poznania przyjadą prezydenci Polski, Niemiec, Czech, Słowacji i Węgier. To kulminacyjny dzień obchodów. A w piątek Episkopat Polski i mieszkańcy Poznania modlili się wspólnie w intencji ofiar poznańskiego "czarnego czwartku" - krwawo stłumionego protestu robotników z 1956 r.
Po mszy św. prezydenci złożą wieńce pod pomnikiem Ofiar Czerwca. Tego dnia w Teatrze Nowym odbędzie się premiera filmu dokumentalnego Roberta Kaczmarka "W dzień targowy", a pod poznańskimi Krzyżami poznaniacy obejrzą wielkie widowisko plenerowe Izabelli Cywińskiej i Jerzego Kaliny "Czerwiec 1956". Transmisję z wszystkich tych uroczystości przeprowadzi TVP.
Protest poznańskich robotników (znany poznański historyk prof. Lech Trzeciakowski lansuje określenie "powstanie poznańskie") był pierwszym tej skali buntem społeczeństwa przeciwko komunistycznym władzom PRL. 28 czerwca 1956 r. rano na ulice Poznania wyszły dziesiątki tysięcy robotników Zakładów im. Józefa Stalina (zakładów Cegielskiego) rozgoryczonych ignorowaniem ich postulatów - m.in. płacowych - przez władze centralne. Szybko dołączyli do nich pracownicy innych poznańskich zakładów pracy. Stutysięczny tłum zebrał się na największym placu miasta, pod siedzibą Miejskiej Rady Narodowej i Komitetu Wojewódzkiego PZPR. Początkowo żądano "chleba", podwyżki płac i zniesienia stale podwyższanych norm produkcji, ale szybko pojawiły się hasła: "Wolności", "Prawa", "Precz z Ruskimi!", "My chcemy Boga!", "Żądamy wolnych wyborów pod kontrolą ONZ". Demonstranci opanowali KW PZPR, zdobyli więzienie, próbowali zdobyć budynek Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. W centrum Poznania wywiązała się regularna strzelanina. Biuro Polityczne KC PZPR z Edwardem Ochabem na czele rzuciło ku demonstrantom ponad 10 tys. żołnierzy i ponad 300 czołgów.
Wojsko krwawo tłumiło protest do późnych godzin nocnych 29 czerwca 1956. Według prokuratorów IPN podczas i wskutek wydarzeń zginęło co najmniej 58 osób - w tym 50 cywilów oraz czterech żołnierzy, jeden milicjant i trzech funkcjonariuszy UB. Na ulicach Poznania rannych zostało co najmniej 500 osób, a minimum 600 zatrzymano. Jesienią 1956 r. dziesięciu poznaniaków skazano na kary więzienia. Dzięki politycznej odwilży kary odsiedziało tylko trzech.
Od 1991 r. Komisja Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu, a potem prokuratorzy IPN prowadzą śledztwo w sprawie "bezprawnych działań osób i organów władzy mających miejsce w związku z wydarzeniami poznańskimi w dniach 28-29 czerwca 1956 roku". Śledztwo zmierza do "wszechstronnego i obiektywnego wyjaśnienia okoliczności" buntu oraz ustalenia pokrzywdzonych i winnych zbrodni komunistycznych. Gdyby ci ostatni żyli, IPN może pociągnąć ich do odpowiedzialności karnej - zbrodnie komunistyczne nie ulegają bowiem przedawnieniu.
Postępowanie toczy się na razie "w sprawie" - dotychczas nikomu nie postawiono zarzutu popełnienia zbrodni komunistycznej. IPN przesłuchał już ponad 570 świadków: demonstrantów, funkcjonariuszy Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Poznaniu, Milicji Obywatelskiej, działaczy partyjnych, żołnierzy z jednostek 2. Korpusu Pancernego i 2. Korpusu Armijnego oraz Oficerskiej Szkoły Wojsk Pancernych i Zmechanizowanych. A to jeszcze nie wszyscy potencjalni świadkowie.
IPN ustalił, że w tłumieniu poznańskiego buntu nie brały udziału jednostki radzieckie. Prokuratorzy IPN zaznaczają też, że ustalona liczba 58 ofiar Czerwca jest weryfikowana i może ulec zmianie. IPN sprawdza właśnie przypadki tajemniczych pochówków żołnierzy na cmentarzu w Pile-Leszkowie oraz na terenie poligonu wojskowego w Biedrusku pod Poznaniem. Pochówki te mogą mieć związek z krążącymi do dzisiaj pogłoskami o egzekucji kilkunastu żołnierzy, którzy sprzeciwili się strzelaniu do cywili.
- Z uwagi na wielowątkowość, stopień skomplikowania i charakter sprawy oraz liczbę potencjalnych pokrzywdzonych nie mogę nawet w przybliżeniu określić terminu zakończenia śledztwa - mówi prokurator Mirosław Sławeta.