- Inwigilacja partii politycznych jest niedopuszczalna. My jako Samoobrona do dzisiaj jesteśmy dotykani tym - mówił Andrzej Lepper w poniedziałek na konferencji, podczas której oskarżał służby specjalne o to, ze śledzą jego partię. - W tej chwili na Śląsku policja jeździ od domu do domu i sprawdza ludzi, czy składali podpisy w 2005 r. na listach Samoobrony. To są fakty - dodawał lider Samoobrony, precyzując, że policja działania prowadzi w powiecie rybnickim.
Sprawdziliśmy, czy policja prowadzi śledztwo w sprawie list wyborczych Samoobrony w Rybniku.
Zawiadomienie o sfałszowaniu podpisów na listach wyborczych złożyła we wrześniu ub. roku w rybnickiej prokuraturze rejonowej tutejsza Okręgowa Komisja Wyborcza. Chodzi o ubiegłoroczne wybory parlamentarne i podpisy 25 tysięcy osób na listach czterech partii. - Nie ma wśród nich Samoobrony - zapewnia Bernadeta Breisa, szefowa rybnickiej prokuratury rejonowej.
Chodzi o podpisy przede wszystkim mieszkańców Rybnika, ale także odległych o kilkanaście kilometrów mieszkańców innych miast - Żor i Wodzisławia Śląskiego. Wszyscy oni są teraz wzywani na świadków w tej sprawie. Żeby zaoszczędzić, zawiadomienia nie są rozsyłane pocztą, ale doręczane przez dzielnicowych. Ci psioczą pod nosem, bo nim uda im się kogoś z wezwanych zastać, muszą czasami próbować kilka razy, a na dodatek sporo czasu zajmuje im tłumaczenie wzywanym, po co mają się stawić na komendzie.
- Jeśli ktoś zapyta, skąd to wezwanie, funkcjonariusz może powiedzieć, że sprawa dotyczy minionych wyborów parlamentarnych. Nikt jednak nie jest przesłuchiwany na progu swojego mieszkania. Każdy jest wzywany do komendy na określony dzień i godzinę. Tam też jest przesłuchiwany przez policjantów ze specjalnie powołanej komórki z wydziału dochodzeniowego. Przesłuchanie jest krótkie. Świadkowi pokazuje się listę z pytaniem o potwierdzenie widniejącego podpisu - opowiada o technicznych szczegółach dochodzenia Aleksandra Nowara, rzeczniczka policji w Rybniku.
Do tej pory przesłuchano 200 osób, zgromadzone na tej podstawie akta mają już 14 tomów.
Poniedziałkowa wypowiedź wicepremiera Leppera, w której wskazał Rybnik jako miejsce inwigilowania jego partii, sprawiła, że wiele osób w mieście rozmawia tylko o tym. Prokurator Bernadeta Breisa jest zdziwiona. - Żaden taki sygnał do mnie nie dotarł. Nikt nie poskarżył się też na prowadzone przez policjantów czynności - zapewnia. To samo mówią policjanci - żaden ze świadków nie zgłosił się do nich z pretensjami o nachodzenie w domu.
Skąd więc wzięła się w partii Leppera wersja o inwigilacji w Rybniku? - Nasi działacze dostali sygnały od kilku osób, że policjanci latają po mieście i wypytują, kto na kogo głosował w wyborach - mówi Rafał Gwóźdź, rzecznik Samoobrony na Śląsku.
Jak mówią nam policjanci, wystąpienie Leppera nie będzie miało wpływu na śledztwo. Jak długo ono jeszcze potrwa? - Oj, długo! Nie potrafię nawet podać jakiegoś prawdopodobnego okresu - wzdycha rzeczniczka policji Aleksandra Nowara.