Przebój bez właściwości

"Czego słuchasz?" - takie pytanie zadaje się, odkąd istnieje muzyka pop. Odpowiedź pomagała jakoś określić i poznać człowieka. Czy te czasy już minęły? Chyba tak - spójrzmy na listy przebojów

Na brytyjskiej liście przebojów singlowych szykuje się kolejny rekord. Od dziewięciu tygodni bowiem pierwsze miejsce okupuje piosenka "Crazy" duetu Gnarls Barkley. To jest największy sukces od 1994 r., gdy aż przez piętnaście tygodni numerem jeden była słodka jak sacharyna "Love Is All Around" zespołu Wet Wet Wet wylansowana przez komedię romantyczną "Cztery wesela i pogrzeb".

Przy pierwszym przesłuchaniu "Crazy" brzmi jak stary utwór w stylu soul zremiksowany przez współczesnego didżeja. Jednak krytycy i sklepy z płytami mają spory problem w znalezieniu odpowiedniej szufladki - klasyfikacje "Crazy" latają od ściany do ściany: czasem uznaje się to za soul, czasem za hip-hop, czasem za house, a czasem rock.

Bojkot wytwórni

I właśnie przełamywanie szufladkowych ograniczeń to artystyczne credo duetu. Wokalista Cee-Lo (właściwie Thomas Burton), jak przystało na Afroamerykanina z południa, odbył staranne muzyczne szkolenie w chórach kościelnych i równie sprawnie wykonuje nowoczesny hip-hop co religijną pieśń o zburzeniu Jerycha, a jego niespełnionym marzeniem z dzieciństwa było śpiewanie w zespole punkrockowym.

Drugą połowę duetu tworzy kontrowersyjny didżej i producent Danger Mouse (właśc. Brian Burton), który w 2004 r. był bohaterem wielkiego muzycznego skandalu związanego właśnie z łamaniem konwencji gatunkowych. Wziął płytę rapera Jay Z zatytułowaną "Czarny album" i zmiksował ją z legendarnym "Białym albumem" Beatlesów. Rezultat: "Szary album". Powstała płyta, którą entuzjastycznie recenzowało wielu poważnych krytyków, ale której nie można było legalnie kupić w sklepie - wytwórnie Sony i EMI, których prawa autorskie zostały brutalnie pogwałcone, najpierw zagroziły Danger Mouse'owi procesem, a potem ogłosiły jego dożywotni bojkot.

Już w następnym roku grupa Gorillaz wybrała Danger Mouse'a na producenta swej drugiej płyty "Demon Days". Lider grupy Damon Albarn nie ukrywał, że zadecydował właśnie "Szary album" demonstrujący łatwość, z jaką Danger Mouse przekracza granice gatunkowe. Koncern EMI zrobił dobrą minę do złej gry i zapomniał o bojkocie. Dzięki temu powstała doskonale się sprzedająca i ceniona przez krytyków płyta - nie wiadomo jakiego gatunku. Jeden z największych przebojów - "Feel Good, Inc." składa się z rockowych zwrotek i hiphopowego refrenu (gościnnie wykonywanego przez grupę De La Soul).

O ile "Szary album" był przedsięwzięciem dla koneserów, przeboje grupy Gorillaz czy też obecny hit "Crazy" to już jednak mainstream. Bo jeśli ktoś słucha radia, musiał to usłyszeć.

Dyktator iPod

Skąd wzięła się popularność igraszek z gatunkami w naszych czasach? Wszystkiemu winne wszechobecne elektroniczne gadżety typu iPod - kieszonkowe odtwarzacze pozwalające nosić przy sobie tysiące piosenek.

W czasach płyty gramofonowej i kasety magnetofonowej użytkownik był skazany na słuchanie przez np. czterdzieści parę minut mniej więcej tego samego. By skakać z gatunku na gatunek, tak jak robi się to iPodem, trzeba by wozić z walkmanem całą torbę kaset. Dziś obejrzany film czy odbyta podróż podsuwa użytkownikowi ochotę słuchania piosenek o Kalifornii - kilkoma ruchami myszki na komputerze tworzy się więc łamiącą wszelkie granice gatunkowe playlistę, w której spotykają się Mamas and Papas, Red Hot Chili Peppers, The Eagles, Fatboy Slim, Albert Hammond i Dante Thomas.

Mash-upy, czyli miksy takie jak "Szary album" Danger Mouse'a, też stają się stopniowo mainstreamem. Nie ma ich na listach przebojów, bo zwykle są całkowicie nielegalne - łamie się przecież nie tylko majątkowe prawa autorskie, ale też prawa artystów do integralności dzieła, czyli niezbywalne prawo np. Beatlesów do tego, by nikt ich utworów nie przerabiał na hip-hop.

Od dłuższego czasu jednak mash-upy można usłyszeć na imprezach tanecznych. Także w Polsce, gdzie bardzo zabawne miksy - np. "I'm Too Sexy For The Wu Tang Clan" - takie nałożenie przeboju grupy Right Said Fred na bojowy utwór hip-hopowy - produkują didżeje El Barto & Liam B. Didżeje owi uprawiają styl muzyki określony jako "hip-hop - soul - funk - electronic - cut'n'paste - rock".

"Crazy" doskonale wstrzeliło się w tę kulturę, czego ilustracją jest to, ilu sama ta piosenka doczekała się już mashów i przeróbek. W sieci odnaleźć można np. znakomitą wersję folkową "Crazy" wykonywaną tylko z gitarą akustyczną przez Raya Lamontagne'a oraz mnóstwo mashów przerabiających "Crazy" na przykład na art. rock z lat 70.

W dodatku "Crazy" jest też pierwszym przebojem numer jeden w dziejach brytyjskiej listy, który swoją wysoką pozycję zawdzięcza głównie sprzedaży w postaci wirtualnej. Niedawno zmieniono regulamin listy tak, by uwzględniała również sprzedaż singli w postaci plików ściąganych z internetowego sklepu takich jak iTunes Music Store (niedziałający w Polsce). Gnarls Barkley okazali się pierwszymi artystami, którzy z tej zmiany skorzystali.

Przez pół wieku muzyki pop utrzymywała się sytuacja, w której dobre wrażenie w towarzystwie można było zrobić odpowiednio wyszukaną odpowiedzią na pytanie: "czego słuchasz?" W zależności od epoki tą odpowiedzią mogło być flower power, art rock, disco, punk rock, new romantic, hip-hop i tak dalej, i tak dalej.

Wygląda na to, że dożyliśmy epoki, w której odpowiedzią godną znawcy będzie: "nie mam zielonego pojęcia".