Francuzi będą ukrywać dzieci imigrantów

Organizacja wspierająca nielegalnych imigrantów szykuje wielką akcję obywatelskiego nieposłuszeństwa

Z początkiem lata policja francuska zaczyna polowanie na nielegalnych imigrantów. Nicolas Sarkozy, minister spraw wewnętrznych z ambicjami prezydenckimi, zabiega w ten sposób o głosy prawicowego elektoratu.

Sarkozy obiecał wyborcom, że z roku na rok podnosić będzie liczbę wydalanych cudzoziemców, którzy wjechali do Francji nielegalnie. W 2006 r. francuski rząd chce więc deportować 25 tys. nielegalnych przybyszy, o 5 tys. więcej niż rok temu i o 10 tys. więcej niż dwa lata temu.

Policja łapie nielegalnych imigrantów latem, ponieważ wówczas ich dzieci nie chodzą do szkoły. Francuska szkoła przyjmuje każde dziecko, nie sprawdzając, czy rodzice mają prawo pobytu. Rodzice innych dzieci często mobilizują się w obronie ucznia, którego tacie lub mamie grozi deportacja. Bywa, że cała szkoła - nauczyciele, rodzice i uczniowie - rusza pod merostwo i domaga się legalizacji pobytu rodziców jednego z dzieci.

Dzieci imigrantów umieszczone w szkole często są więc dla ich rodziców rodzajem tarczy przed policją. W grudniu, po fali takich właśnie protestów szkolnych, Sarkozy zgodził się, by dzieci nielegalnych ukończyły rok szkolny. Zbliżają się jednak wakacje, a wraz z nimi policyjna akcja.

Organizacja obrony imigrantów Edukacja bez Granic (RESF) ogłosiła właśnie kampanię cywilnego nieposłuszeństwa - chce chować dzieci imigrantów. W istocie chodzi jednak o uchronienie ich rodziców, policja francuska nie poluje na dzieci a na całe rodziny. Ale według francuskiego prawa nielegalnego imigranta nie można wydalić bez jego dzieci.

Ukrywać dzieci mają sąsiedzi. Jeśli policja trafi na ich trop, dzieci zostaną przerzucone do innego mieszkania. Akcja RESF opiera się na sieci nieformalnych kontaktów oraz na internecie. W dużych miastach organizacja uruchomiła telefony, pod którymi imigranci mogą zostawiać informacje o zatrzymaniu rodziców dziecka. Wtedy do akcji wkroczą aktywiści RESF, którzy sprowadzą prawnika i pojadą do aresztu deportacyjnego.

W kwietniu RESF umieścił na swej stronie internetowej apel "Weźmy ich pod naszą opiekę!": "Tysiącom dzieci i ich rodzinom grozi masowe wydalenie. Nie pozwólmy, by popełniano tak haniebne czyny w naszym imieniu. Jeśli nas poproszą o schronienie, nie zamykajmy przed nimi drzwi, ugościmy ich i nakarmimy, nie wydamy policji".

Chcąc nadać zobowiązaniu do opieki uroczysty charakter, RESF wymyślił nawet nowy ceremoniał: pasowanie na honorowego "rodzica chrzestnego" obcokrajowca. Ceremonia odbywa się w merostwach, z reguły w tych w których rządzi lewica. Mer wygłasza mowę, potem jest przyjęcie z szampanem. Do tej pory takich ceremonii odbyły się już dziesiątki.

Pod apelem RESF podpisało się już 30 tys.osób, w tym m.in były minister kultury Michel Piccoli, wymieniany jako kandydat na prezydenta Jack Lang, znany socjolog Edgar Morin i przywódca francuskich antyglobalistów José Bove.

Organizatorzy akcji wiedzą, że łamią prawo. - Ale francuskie prawo azylowe jest tak skonstruowane, że o azyl jest niezwykle trudno, a restrykcyjne prawo o obywatelstwie jest niemoralne - tłumaczy "Gazecie" Marie-Cecile Pla z RESF.

RESF nie łudzi się, że obroni wszystkich nielegalnych przed wydaleniem, celem akcji jest jednak przede wszystkim uświadomienie opinii publicznej.

Według danych RESF we Francji jest 500-700 tys. nielegalnych imigrantów. Wielu Francuzów nie zgadza się jednak z RESF i chce twardego traktowania nielegalnych. W październiku Francuzi widzieli, jak młodzi ludzie, w dużej części imigranci, palili przedmieścia francuskich miast. Sarkozy im się podoba. W niedawnym sondażu trzy czwarte pytanych poparło przyjętą właśnie przez parlament ustawę, która ogranicza prawo imigrowania do Francji do wybranych grup fachowców.