Były kapelan nowohuckiej "Solidarności" zamierzał wczoraj ujawnić fragmenty swej pracy o inwigilacji miejscowego Kościoła przez SB w latach 80. Nie wykluczał podania informacji o księżach donoszących na niego i innych duchownych, w tym Jana Pawła II.
W oparciu o archiwalia IPN miał ustalić 28 takich kapłanów. Niektórzy - jak twierdził - należeli do bliskich znajomych zmarłego Papieża i jego sekretarza, dziś metropolity krakowskiego Stanisława Dziwisza. Ks. Zaleski twierdzi, że do dziś sprawują ważne stanowiska w archidiecezji.
Lustracyjne działania ks. Zaleskiego od dawna niepokoiły kardynała Dziwisza. We wtorek w oficjalnym komunikacie kuria potępiła zamiar ujawnienia nazwisk duchownych jedynie na podstawie "służbowych sprawozdań wrogów Kościoła i Boga".
Mimo to ksiądz nie odwołał spotkania z dziennikarzami, które miało się odbyć wczoraj o 12.
O 9 rano został wezwany do kanclerza kurii ks. Piotra Majera. Ten wręczył mu pismo kardynała zakazujące ujawnienia nazwisk i dalszego badania archiwów IPN.
- Decyzję tę przyjmuję w duchu posłuszeństwa wobec metropolity krakowskiego - oświadczył w południe ks. Zaleski tłumnie zebranym dziennikarzom. Nie odpowiadał na żadne pytania. Wyraźnie poruszony zapewniał o dobrych intencjach, którymi kierował się, badając archiwa bezpieki.
- Dla mnie dobro Kościoła zawsze było dobrem najważniejszym i nie czuję się tym, do którego były skierowane słowa "o aroganckich sędziach minionych pokoleń" - cytował wypowiedź papieża Benedykta XVI do polskich duchownych podczas pielgrzymki. Tę wypowiedź część z nich odebrała jako przestrogę przed dziką lustracją. - Zawsze myślę o miłosierdziu i wybaczam wszystkim tym moim przyjaciołom i współpracownikom, którzy w 80. latach, niestety, wyrządzali krzywdę mnie bądź memu przyjacielowi - świętej pamięci Kazimierzowi Jancarzowi [słynnemu proboszczowi parafii w krakowskich Mistrzejowicach i duszpasterzowi hutniczej "Solidarności"].
Decyzja kardynała wywołała poruszenie w krakowskim Kościele. Janusz Poniewierski, publicysta "Znaku", powiedział Informacyjnej Agencji Radiowej, że jest zaszokowany decyzją metropolity: - Kościół jest wspólnotą, w której powinno chodzić o wolność, prawdę i rozwiązywanie bolesnych problemów. Tymczasem zobaczyliśmy zamiatanie śmieci pod dywan i zamknięcie ust. Ta decyzja może wywołać dziką lustrację, bo IPN-owskie akta zna nie tylko ksiądz Zaleski.
Innego zdania jest redaktor naczelny "Tygodnika Powszechnego" ks. Adam Boniecki: - Kardynał nie zamyka ust księdzu Zaleskiemu, bo w komunikacie kurialnym jest wyraźne zaproszenie do przekazywania materiałów kościelnej komisji.
Biskup Jan Szkodoń, który przewodniczy kurialnej komisji Pamięć i Troska, przyznaje, że decyzja kardynała "może spowodować zamęt w głowach katolików". - Radą na to będzie "Memoriał" naszej komisji, czyli zbiór zasad moralnych, którymi wierni powinni się kierować w związku z lustracją. Jeśli kardynał go podpisze, wkrótce go opublikujemy - dodał.
A co się stanie, jeśli ks. Zalewski złamie kardynalski zakaz? W najgorszym wypadku może zostać suspendowany, czyli pozbawiony prawa wykonywania funkcji kapłańskich. - Znam go jednak dobrze. Wiem, że nie złamie zakazu - mówi biskup.
Decyzja kardynała nie kończy sprawy lustracji krakowskiego Kościoła. Wczorajsze "Życie Warszawy" wróciło do podejrzeń wobec ks. Janusza Bielańskiego, opiekuna Katedry Wawelskiej. Powołując się na dokumenty IPN, pisze, że duchowny współpracował z SB w latach 80. pod kryptonimem "Waga". Z kolei "Dziennik" pyta na pierwszej stronie "Kim był agent Delta?". Artykuł oparty na dokumentach bezpieki ilustruje zdjęciem ks. Mieczysława Malińskiego, przyjaciela Jana Pawła II. W ostatnim numerze "Tygodnik Powszechny" napisał, że zawiesza współpracę z ks. Malińskim z uwagi na poważne niejasności co do kontaktów duchownego z SB. Obaj księża zaprzeczają, aby donosili.
Krakowska komisja Pamięć i Troska zapowiada na październik publikację historyków z Papieskiej Akademii Teologicznej, którzy badają teczki SB. Tylko oni - zgodnie z decyzją kardynała - mogą badać archiwa IPN.