Łódź: specjaliści w izbie przyjęć
W łódzkim Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki poradnie specjalistyczne od trzech tygodni świecą pustkami. - Odwołujemy tylko to, co może poczekać: planowe operacje przepukliny czy wizyty na wypisanie nowych recept. By niczego nie przeoczyć, w izbie przyjęć badane są wszystkie dzieci. Niektórym rodzicom udaje się tam wyegzekwować specjalistyczną konsultację. Nie odesłaliśmy żadnego dziecka, któremu potrzebna jest pomoc - zapewnia dr Marek Nadolski z komitetu strajkowego.
Lekarze z Centrum zapowiadają, że po strajku postarają się, by pacjenci, którym przepadły terminy wizyt, nie musieli miesiącami czekać w kolejce. - Szpital ma roczny kontrakt z NFZ - tłumaczy dr Nadolski z ICZMP. - W naszym interesie jest wykonanie go. Jeśli będziemy zadowoleni z tego, co wywalczymy, zyskamy motywację, aby przyjmować więcej pacjentów niż zwykle. Do wszystkich pacjentów mamy numery telefonów. A przypomnienia o terminach wizyt wysyłamy SMS-ami.
Również w akademickim szpitalu im. Konopnickiej nie pracują przyszpitalne poradnie konsultacyjne. Jednak strajkujące oddziały pracują pełną parą. Odbywają się zabiegi zaplanowane z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. W izbie przyjęć jest wzmocniona obsada lekarska i pielęgniarska - teraz działa ona jako doraźna poradnia specjalistyczna. - Każde dziecko, które do nas trafia, jest dokładnie badane w izbie przyjęć. Jeśli wymaga leczenia w szpitalu, przyjmujemy je. Jeśli hospitalizacja jest niepotrzebna, udzielamy porady i wypisujemy recepty - mówi dr Krzysztof Powajbo, rzecznik szpitalnego komitetu strajkowego.
- Ostatnio mamy nawet więcej pracy - dodaje dr Małgorzata Stolarska, szefowa oddziału onkohematologii. - Po prostu musimy uważać, żeby nikt nie ucierpiał z powodu strajku. Kogo odsyłam? Tylko pacjentów wiele lat po leczeniu onkologicznym, który mają raz na rok wyznaczoną wizytę kontrolną.
W kolejnym łódzkim szpitalu dziecięcym - im. Korczaka - który do strajku przyłączył się w poniedziałek, obowiązują podobne zasady. - W pierwszym dniu protestu przyjęto na oddziały 12 dzieci - wylicza Adriana Sikora, rzecznik szpitala. - Zwykle jest 16-18 hospitalizacji. Przez całą dobę zaopatrzono 120 dzieci, to tyle co w czasie zwykłego dyżuru.
Dr Powajbo: - Każdy protest jest uciążliwy, ale jako pediatrzy nie możemy sobie pozwolić, by naszym pacjentom stała się krzywda. Dlatego wybraliśmy formułę, która jest bardziej gestem, krzykiem rozpaczy niż prawdziwym strajkiem. Na razie nie myślimy o zaostrzeniu akcji.
Wszystko wskazuje na to, że strajk na Śląsku będzie się przedłużać. Chorych, którym odłożono wizyty w poradniach i zabiegi w szpitalach, będzie już wtedy nie tysiące, lecz kilka dziesiątków tysięcy.
Przykład - Górnośląskie Centrum Zdrowia Dziecka i Matki w Katowicach, które strajkuje od dziesięciu dni. Codziennie "spada" 10-15 operacji. Zamknięta jest większość poradni przyszpitalnych, które normalnie przyjmują 300 małych pacjentów na dzień.
Części dzieci lekarze udzielają porad w izbie przyjęć lub na oddziałach. Ale jakieś 80 proc. porad nie jest udzielanych. Nie mam pojęcia, jak to nadrobimy - przyznaje Anna Kidawa, rzeczniczka szpitala.
Pojęcia nie mają też lekarze. - Wiem, że część rodziców, których dzieci kierowane są do naszych poradni pierwszy raz, szuka pomocy poza naszym szpitalem. Ci, którzy leczą się u nas od dłuższego czasu, na ogół wolą poczekać. Po zakończeniu strajku po prostu zwiększymy liczbę przyjęć - mówi dr Grzegorz Bajor kierujący strajkiem w szpitalu.
Wczoraj na zebraniu strajkowym postanowiono, że diabetolodzy będą na bieżąco przyjmować dzieci z cukrzycą (dotąd część z nich była odsyłana do poradni rodzinnych), tak by nikomu nie zabrakło insuliny czy pasków do badania cukru. Na bieżąco będą też przyjmowane dzieci, którym w poradni endokrynologicznej podaje się hormon wzrostu.
Inni lekarze będą mieli po strajku ogrom pracy. Ortopedzi zamiast 30, będą przyjmować 40-50 dzieci dziennie, podobnie kardiolodzy. W przyszpitalnej przychodni jest jednak także neurolog, który w zwyczajny dzień przyjmuje 50-70 pacjentów. Czy on też zwiększy liczbę porad? - Rzeczywiście trudno to sobie wyobrazić. Z drugiej strony to pokazuje, jak pracujemy - komentuje Bajor.
W województwie śląskim nadal strajkuje 18 szpitali, trzy kolejne mają się przyłączyć jutro. Będzie wśród nich ponadośmiusetłóżkowe Górnośląskie Centrum Medyczne w Katowicach - jeden z największych ośrodków klinicznych w regionie, a także czterystułóżkowy Szpital Wojewódzki w Bielsku-Białej - największy na Podbeskidziu.
Zawiązany w poniedziałek na Śląsku Międzyzakładowy Komitet Strajkowy zapowiada na 20 czerwca przystąpienie do strajku generalnego. Komitet liczy, że przyłączy się do niego większość szpitali (w sumie publicznych placówek jest w województwie ok. 100). Co wtedy stanie się z chorymi w kolejkach, którzy nie będą już mogli znaleźć ani szpitala, ani przychodni, w której zostaną przyjęci? - To problem samorządów i wojewody. To na nich spoczywa obowiązek zapewnienia mieszkańcom dostępu do opieki zdrowotnej - odpowiada dr Maciej Niwiński, szef OZZL w województwie.