Przy kościele św. Anny zebrała się około setka uczniów Gimnazjum i Liceum Sióstr Zmartwychwstanek, które wychodziły z wychowankami na każdą pielgrzymkę. Dziewczynki są dzisiaj ubrane w szkocką kratę. Cieszyły się, bo choć przez kilka sekund, ale o 12:26 jako nieliczne widziały papieża z bliska. Ania z I klasy liceum była wzruszona: - Uśmiechnął się do mnie i pomachał.
Na barierce wisi transparent z napisem po niemiecku: "Polska młodzież serdecznie wita naszego papieża". Na pl. Zamkowym ludzie stali w dwóch rzędach za barierkami przed telebimem. Mówili, że brakuje atmosfery, która towarzyszyła wizytom Jana Pawła II. - Myślałam, że będzie donioślej - mówi Anna z Poznania, świeżo upieczona absolwentka turystyki i rekreacji. - Nie czuje się, że do miasta przyjechała ważna osobistość.
Pani Maria, emerytka z Woli długo się szykowała na przywitanie Benedykta XVI: - Mimo że jestem chorą osobą, chciałam poczuć bliskość papieża. Nie ma dla mnie znaczenia, że to już nie tamten papież.
Gdy papa mobile wjechał na plac Zamkowy, rozległy się wrzaski. Tłum dzieci, ale i osób starszych przedarł się przez taśmy odgradzające od jezdni. Strażnicy miejscy śmiali się na ten widok.
Na przywitanie papieża przyjechała specjalnie z Gryfina rodzina Moniki i Sławomira Knapów, z 8-letnią Sarą i 4-letnim Klaudiuszem. Monika przejęta trzęsła się z wrażenia. Przygotowywały się duchowo z Sarą, która była właśnie u pierwszej komunii świętej. Klaudiusz płakał, bo zdrętwiały mu nogi od siedzenia u taty na barana. Wszyscy idą jutro na mszę.
Na placu wciąż sprzedają się obwarzanki, kolorowe baloniki-pieski oraz przypinki z portretem Benedykta XVI, po 2,50, 5 i 7 złotych.