Kanclerz Angela Merkel podczas wizyty w Chinach rozmawiała jednocześnie o niemieckich inwestycjach, prawach człowieka i irańskim programie atomowym.
Podczas wizyty w Państwie Środka zapowiadała, że dokładnie przyjrzy się "rzeczywistości społecznej". Merkel w przeciwieństwie do jej poprzednika Gerharda Schrödera chce ostrzej krytykować Pekin za łamanie praw człowieka.
- Będziemy prowadzić krytyczny dialog. Obserwujemy rosnącą otwartość na rozmowy o tej sprawie - mówiła na konferencji prasowej.
Jutro pani kanclerz spotka się z biskupem Szanghaju Jinem, który za czasów Mao Zedonga przesiedział w więzieniach 27 lat. Dziś, choć należy do sankcjonowanego przez państwo Kościoła, bp Jin jest zwolennikiem zacieśniania stosunków z Watykanem.
Jednak wcale nie oznacza to, że Niemcy będą stawiać stosunki z Chinami na ostrzu noża. Liczą bowiem, że na zaangażowaniu w Chinach dobrze zarobią. Dlatego razem z Merkel przyjechali szefowie największych niemieckich koncernów, którzy podpisali w Pekinie 19 kontraktów.
Siemens za 300 mln euro dostarczy Chińczykom 500 lokomotyw. Koncern STEAG zajmie się zabezpieczaniem chińskich kopalń, a Lufthansa zgodziła się przyjąć Air China do grupy Star Alliance. Niemcy liczą też, że to oni zrealizują wart 3,5 mld euro kontrakt na rozbudowę magnetycznej kolei Transrapid łączącej Szanghaj z Hangzou.
Sporo uwagi Merkel i szef partii komunistycznej Hu Jingtao poświęcili kwestii irańskiego programu atomowego. - Jesteśmy zgodni co do tego, że Iranowi nie wolno wyprodukować broni atomowej - mówiła pani kanclerz po spotkaniu z chińskim premierem Wen Jiabao.