We wtorek w południe CBŚ w kajdankach wyprowadził z gmachu Ministerstwa Finansów trzech urzędników. W ministerstwie szok. - Ściśle współpracujemy z prokuraturą w tej sprawie. Chcemy, żeby ją jak najszybciej wyjaśniono - mówi Izabella Laskowska, p.o. dyrektora biura komunikacji społecznej w Ministerstwie Finansów.
Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro ogłosił we wtorek: - Rozbiliśmy układ, trwające od lat machinacje w Ministerstwie Finansów dobiegły końca.
Wczoraj prokuratura postawiła zatrzymanym zarzuty: Andrzejowi Ż. - byłemu dyrektorowi departamentu systemu podatkowego - przyjęcia dwóch łapówek (20 i 35 tys. zł), a także przyjmowania alkoholowych prezentów, Sławomirowi M. - byłemu dyrektorowi departamentu podatków bezpośrednich - pośrednictwa w jednej łapówce na 20 tys. zł; Hannie K. - naczelnikowi wydziału doradztwa podatkowego - przekroczenia uprawnień.
Korupcyjne zarzuty dostali też naczelnik urzędu skarbowego na warszawskim Bemowie i były pracownik US na Targówku.
- Z całą pewnością krąg podejrzanych rozszerzy się, tak jak i śledztwo - usłyszeliśmy w prokuraturze okręgowej na warszawskiej Pradze.
Odkryliśmy, że dwaj byli dyrektorzy Ministerstwa Finansów mieli kłopoty w prokuraturze już kilka lat temu. Sławomir M. za wydawanie decyzji, które Henrykowi Stokłosie pozwoliły uniknąć podatku wysokości blisko 8 mln zł, ma nawet stanąć przed sądem.
"Gazeta" dotarła do akt tej sprawy. Nie ma w niej mowy o łapówkach. Sławomir M. według prokuratury unieważniał wcześniejsze decyzje Izby Skarbowej w Pile wobec właściciela zakładów Farmutil. Akt oskarżenia przeciwko M. od dwóch lat leży w sądzie dla Warszawy Śródmieścia. Mimo to pracował on nadal w Ministerstwie Finansów. Dlaczego?
- Gdy postawiono im [także drugiemu zatrzymanemu we wtorek urzędnikowi Andrzejowi Ż.] zarzuty, zostali zawieszeni w pracy na trzy miesiące zgodnie z ustawą o służbie cywilnej - powiedziała nam Izabella Laskowska. - Po jakimś czasie dostaliśmy informację, że prokuratura umorzyła postępowanie przeciwko Andrzejowi Ż. Natomiast w sprawie Sławomira M. do dziś nie wpłynęły nowe informacje - dodała.
I tłumaczyła, że Sławomir M. pracował nadal w Ministerstwie Finansów, bo zgodnie z ustawą o służbie cywilnej nie można go było zwolnić bez prawomocnego wyroku. - Był szeregowym urzędnikiem - podsumowała Laskowska.
M. pracuje w Ministerstwie Finansów od 12 lat, przeszedł tu z urzędu kontroli skarbowej. Dyrektorem departamentu podatków bezpośrednich został w 1997 r. - po tym jak do władzy doszedł AWS - i zajmował to stanowisko do 2001 r. W tym czasie pilotował w parlamencie (wraz z wiceministrami finansów) kilka nowelizacji ustaw o podatkach dochodowych zwykłych podatników i firm. Zasiadał też w radzie programowej wydawanego przez Ministerstwo Finansów Biuletynu Skarbowego - resort przedstawia w nim m.in. swoje stanowisko w różnych sprawach podatkowych.
Korzystne dla Stokłosy decyzje podatkowe wydawał w latach 1999-2000. - To, że odwołania były korzystne dla pana Henryka Stokłosy, nie powinno budzić żadnych wątpliwości - mówił wczoraj rzecznik Farmutilu. A jednak budzi. Bo według prokuratury zastosował "interpretację prawa podatkowego na potrzeby jednego podatnika".
Proces Sławomira M. miał się zacząć we wrześniu 2005 r. Ale zgłosił on, że po stresie związanym z zarzutami leczy się psychiatrycznie. Sąd powołał biegłych. Ci w styczniu tego roku nie stwierdzili, by był chory. - Sprawa wróci na wokandę jesienią - usłyszeliśmy wczoraj w sądzie.
Urzędnik się nie przyznaje. Chciał, by prokuratura umorzyła jego sprawę.
Umorzony wątek dotyczący Andrzeja Ż. dotyczył innych decyzji podatkowych, także korzystnych dla Stokłosy. Przyczyn umorzenia w poznańskiej prokuraturze, która badała sprawę, nikt nie potrafił nam wyjaśnić. W ABW powiedziano nam, że zadecydowały... niuanse. Dziś warszawscy prokuratorzy zapowiadają powrót do tej sprawy.
Szczegółów wczorajszych przesłuchań urzędników prokuratura nie ujawnia. Wiadomo, że trwały do wieczora. Cała sprawa wiąże się z grubym śledztwem dotyczącym Janusza G. ps. "Graf". To przedsiębiorca powiązany z warszawskimi gangami. Prokuratura zarzuca mu kierowanie grupa przestępczą, która m.in. zakładała fikcyjne firmy, korumpowała urzędników, a przede wszystkim - pranie brudnych pieniędzy. Bo "Graf" obracał pieniędzmi gangów i wyłudzonymi przez własnych ludzi.
Oprócz niego i zatrzymanej we wtorek piątki urzędników z resortu finansów aresztowanych jest już w tej sprawie 11 osób. W tym zatrzymana wcześniej urzędniczka z Ministerstwa Finansów (ma zarzut przyjęcia trzech łapówek) oraz prawnik z jednej z warszawskich firm doradztwa finansowego.