Lepsza Rada Praw Człowieka?

Wśród 47 członków nowej Rady Praw Człowieka ONZ, najważniejszej międzynarodowej instytucji mającej pilnować przestrzegania tych praw, jest kilka państw krytykowanych za gwałcenie praw obywateli

Mimo to efekt wtorkowych wyborów do instytucji mającej być najważniejszym międzynarodową ciałem pilnującym przestrzegania praw człowieka spotkał się raczej z dobrym przyjęciem organizacji broniących tych praw.

Kuba, Rosja, Chiny, Arabia Saudyjska, Pakistan i Azerbejdżan - te sześć państw to największy problem tworzonej właśnie rady.

John Bolton, ambasador USA przy ONZ, ironicznie stwierdził, że wybór tych krajów sprawił mu radość, bo jest dowodem, że reforma systemu ochrony praw człowieka w ONZ jest nieskuteczna. O czym USA ostrzegały od dawna i przez jakiś czas groziły nawet jej blokadą.

Utworzenie rady postrzegane jest jako test tego, czy można zreformować całą ONZ. Rada zastępuje Komisję Praw Człowieka, czyli ciało, które w ostatnich latach stało się jednym z symboli nieskuteczności ONZ. W komisji zasiadały niemal wszystkie państwa znane z łamania praw człowieka i wzajemne ochraniały się przed międzynarodową krytyką.

- Rada przejmuje wady komisji - uważa Bolton, ale np. Kristen Silverberg, zastępca sekretarza stanu USA, jest optymistką: - Wygląda na to, że mamy jednak coś lepszego od komisji.

Zadowolona jest Amnesty International. - Skład rady, z kilkoma wyjątkami, jest zadowalający i daje nadzieję, że będzie ona silnym i efektywnym organizmem - powiedziała nam Yvonne Terlingen, stała przedstawicielka AI przy ONZ.

Satysfakcji nie kryje także Polska, która ze 108 głosami została wybrana już w pierwszej z trzech rund głosowania, które w naszej grupie regionalnej było wyjątkowo zacięte - o sześć foteli ubiegało się aż 14 kandydatów. "Wierzymy, iż dzień 9 maja zapoczątkuje nowy etap w działalności ONZ na rzecz praw człowieka. Wybór Polski jest wielkim sukcesem naszego kraju" - oświadczyła nowa szefowa MSZ Anna Fotyga.

Wśród członków Rady Praw Człowieka nie ma natomiast USA, które nawet nie kandydowały. Waszyngton tłumaczy swą decyzję sceptycyzmem co do skuteczności instytucji, lecz obiecuje, że jeśli rada okaże się sprawną instytucją, to w przyszłości będzie on ubiegać się o członkostwo.

Nie brakuje jednak takich, którzy nie wierzą w oficjalny powód. - Z naszych rozmów z przedstawicielami administracji wynika, że podstawową przyczyną tej decyzji była obawa przed odrzuceniem kandydatury USA przez Zgromadzenie Ogólne - twierdzi Reed Brody z Human Rights Watch. I patrząc na wynik Kuby - 135 głosów "za" - wydaje się to prawdopodobne. - Wiele państw tradycyjnie popiera w ONZ Kubę nie dlatego, że kocha Castro, ale dlatego, że takie głosy drażnią Waszyngton i dyplomaci tego kraju mówią rzeczy, które inni boją się powiedzieć głośno - dodaje Brody.