Janusz Rewiński*: Bardzo. Już od dwóch lat mam najdłuższy weekend nowoczesnej Europy.
- Właśnie montuję elektrycznego pastucha, takie ogrodzenie, żeby moja trzoda nie rozlazła się po okolicy.
- Tak wyszło. Ta hodowla to jeden cap plus dwie kozy, dwie owce czarnogłówki i jedna z rogami, przywieziona z Podhala owca dziwo. Do tego baran i jedno baraniątko. I jeszcze jedna krowa na wycieleniu.
- Nazywa się tak jak pewna prezenterka telewizyjna. Ale nie powiem, o którą chodzi. Zwłaszcza że krowa ostatnio się zmieniła. Nabrała masy i teraz przypomina inną panią z telewizji.
- No przecież państwo łożyło kiedyś pieniądze na moje kształcenie w krakowskiej szkole teatralnej, a ja teraz, zamiast występować przed telewidzami ku pokrzepieniu serc, jestem tego pozbawiony. Żeby nie siedzieć bezczynnie, musiałem sobie wymyślić inne zajęcie. Wyniosłem się na letniskową działkę niedaleko Warszawy i zacząłem wiejskie życie.
- Z oszczędności. Odbudowałem na wsi stary młyn, po którym były tylko ślady, i tam teraz mieszkam. Kursuję między wsią a rodziną w Warszawie. To niecała godzina jazdy.
- Zdecydowanie mniej niż pan Paweł Piskorski. Tylko 13 hektarów ugoru, łąk i trochę lasu. Zamierzam pobudować tu budynki gospodarcze. Złożyłem papiery o dofinansowanie w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa i czekam na decyzję. Od maja zeszłego roku. Agencja spóźnia się, co daje się jakoś zrozumieć, zważywszy na obiektywne trudności. Zmieniła się władza i zaczęła wymieniać kadry. No i jedni się okopują, inni szturmują jak na twierdze Granady. W takich warunkach niełatwo znaleźć czas na obsługę obywatela. Za parę dni mam sprawdzić, co słychać w mojej sprawie. Ale nie wiem, jak będzie, bo to wypada 4 maja w środku tego dziewięciodniowego weekendu. Agencja może pracować w osłabionym składzie.
- Ja już nie mam do tego entuzjazmu. Gdzie nie spojrzę, wszędzie dymią grille. To było kręcące wtedy, gdy w ogóle węgla drzewnego nie można było dostać. Mnie podrzucał znajomy elektryk. On dostawał przydział, by miał się przy czym ogrzać po zejściu ze słupa.
- W 1989 r. Mniej więcej wtedy, gdy ktoś mi przyniósł pierwszy numer "Gazety Wyborczej". Była trochę rozmazana, na niedobrym papierze. Zacząłem czytać i do dziś nie mogę się od niej oderwać, choć czasem mam zupełnie inny ogląd rzeczy niż "Gazeta".
- Tylko czasem i to z trudem. Jak widzę te debaty, spory, koalicje, to emocje tak buzują, że nie mogę się uspokoić.
- Pan tu jakiś niepokój wprowadza, ale ja się nie zdenerwuję. Patrzę sobie teraz na żujące owce i na baranka małego, pierwszy raz na wypasie. I od razu się uspokajam. Jakby pan to zobaczył, też by się pan przekonał, jaki to luz.
* Janusz Rewiński : Aktor i satyryk. Pogodny gangster "Siara" z filmu "Kiler" i słynny "Misiek" z kabaretu Olgi Lipińskiej. W 1990 r. był współtwórcą Polskiej Partii Przyjaciół Piwa. Ugrupowanie, które w zamyśle miało być politycznym żartem, dostało się do Sejmu.