Król Nepalu zgadza się na zwołanie parlamentu

W trzecim tygodniu antyrządowych demonstracji w stolicy kraju Katmandu, w poniedziałek tuż przed północą, król Gyanendra skapitulował. W telewizyjnym orędziu zgodził się zwołać już w najbliższy piątek parlament, który przed rokiem rozpędził.

W zeszłym tygodniu król obiecał też oddać stery rządów sojuszowi siedmiu opozycyjnych partii, które kierowały demonstracjami.

Ubiegłotygodniowe ustępstwa króla partie uznały za niewystarczające i demonstracje w Katmandu trwały dalej. W poniedziałek opozycja wydawała się usatysfakcjonowana królewskim orędziem. Jej przywódcy dawali do zrozumienia, że najpewniej odwołają zapowiedziany na wtorek największy z dotychczasowych wieców.

Początkowo podczas demonstracji domagano się jedynie od króla, by przywrócił zawieszone przez niego w lutym 2005 r. demokratyczne instytucje. Monarcha przejął władzę sam, twierdząc, że demokratyczny reżim nijak nie radzi sobie z rozszerzającą się w kraju maoistowską rebelią. Z upływem czasu opozycyjne wiece i demonstracje stawały się coraz bardziej radykalne. Ostatnio domagano się już detronizacji Gyanendry, a nawet ogłoszenia Nepalu republiką.

Do ustępstw wobec opozycji przekonali króla Gyanendrę emisariusze władz Indii zaniepokojonych coraz bardziej groźbą przejęcia władzy w Nepalu przez maoistowską partyzantkę.

Maoiści sprzymierzeni z Sojuszem Siedmiu dotrzymują złożonej mu obietnicy i nie prowadzą walk w dolinie Katmandu. Korzystając jednak z chaosu, partyzanci wysłali w ostatnich dniach do stolicy tysiące swoich zwolenników, którzy zaliczali się do najradykalniejszych podczas antykrólewskich demonstracji. Podczas zamieszek zginęło dotychczas co najmniej 12 osób, kilka tysięcy zostało rannych.